"Damy z siebie wszystko. Kibice będą z nas dumni" - obiecywał przed finałowym turniejem Maciej Dobrowolski, rozgrywający Skry Bełchatów. I słowa dotrzymał.
W sobotnim półfinale mistrzowie Polski byli bliscy pokonania Dynama Kazań, naszpikowanego amerykańskimi i rosyjskimi gwiazdami. Przez pięć setów trwała zażarta walka. Gdy w tie-breaku Dynamo objęło prowadzenie 14:7, chyba nikt już nie wierzył, że te straty można odrobić. Ale nagle punkt po punkcie zaczęła zdobywać Skra. Po stronie rosyjskiej nie było nikogo, kto potrafiłby skończyć atak. Niestety, przy stanie 12:14 Mariusz Wlazły nie trafił w boisko. Dynamo wygrało 3:2.
W niedzielę gracze Skry musieli wcześnie wstać. Spotkanie o 3. miejsce rozgrywano o 11.30. Rywalem Polaków był Sisley Treviso, który w drugim półfinale przegrał z Coprą Piacenza 1:3.
Drużyna z Treviso od lat jest jedną z najlepszych na świecie. 9 razy zdobywała mistrzostwo Włoch, 4 razy Puchar Europy. Do Polski przyleciała po kolejny triumf, ale po niepowodzeniu w sobotę nie zamierzała rezygnować z brązowych medali. Została jednak pokonana, a największe upokorzenie przeżyła w drugim secie, gdy prowadząc 21:16 straciła dziewięć punktów z rzędu!
Na drodze do sukcesu Sisleya stanął Piotr Gruszka, który dzień wcześniej grał słabo i w drugim secie został zmieniony przez Michała Bąkiewicza. Tym razem "Grucha" był nie do powstrzymania. Zdobył aż 22 punkty.
Turniej w Łodzi wygrało Dynamo Kazań, które w finale ograło Copre Piacenza 3:2.