Skra dominuje na polskich boiskach już ponad trzy lata, czyli od momentu, gdy pozyskała z SPS Zduńska Wola młodego i niezbyt wtedy znanego Mariusza Wlazłego. Po trzech z rzędu tytułach mistrza Polski i Pucharach Polski bełchatowianie przegrali jednak półfinał pucharowej rywalizacji z Jastrzębskim Węglem.

Reklama

"To było tylko jedno spotkanie. W finale PLS rywalizacja toczy się do trzech zwycięstw, tu nie będzie sytuacji, że zadecyduje tylko dyspozycja dnia" – mówi "Dziennikowi" Michał Bąkiewicz, który w play-off prezentuje się wręcz znakomicie, coraz częściej zastępując w szóstce Piotra Gruszkę.

"Skra ma drużynę kompletną, bez słabych punktów. Nawet rezerwowi mogą tam wejść na boisko i przesądzić o wyniku meczu" – twierdzi Robert Szczerbaniuk, środkowy Wkręt-Metu, po którego zagrywkach piłka mknie z szybkością sięgającą często 120 km/h. Odkąd przeniósł się z Bełchatowa do Częstochowy, nie poznał smaku zwycięstwa nad Skrą. Wkręt-Met ostatnio wygrał z bełchatowianami w styczniu 2006 r. Później poniósł osiem porażek z rzędu.

Teraz jednak częstochowianie spisują się wyjątkowo dobrze. W pełni zasłużyli na pierwszy od 5 lat finał. Paweł Woicki rozgrywa piłkę tak, jakby chciał udowodnić, że Polak może grać w siatkówkę efektowniej niż Brazylijczycy, Marcin Wika przebojem wszedł do reprezentacji Polski, a młodziutki Piotr Nowakowski w kilka miesięcy z juniora przeistoczył się w jednego z najlepszych środkowych kraju.

Błyskawicznie dojrzał także Radosław Panas, który jeszcze niedawno grał w Częstochowie, a teraz świetnie prowadzi zespół. "Jestem dla zawodników kumplem, z niektórymi nadal jesteśmy na ty. Atmosfera to klucz do naszych sukcesów"– mówi młody szkoleniowiec, który mottem drużyny uczynił hasło Legii Cudzoziemskiej: maszeruj albo zgiń. Na razie jego podopieczni maszerują.

Zatrzymać Wkręt-Met, o którym przed sezonem mówiło się, że nawet awans do czwórki będzie jego sukcesem, może powstrzymać już tylko... cudzoziemska legia PGE Skry. Stephane Antiga udowadnia, że jest najlepszym obcokrajowcem w historii PLS, Janne Heikkinen należy do ścisłej czołówki środkowych, a Daniel Lewis wręcz emanuje energią.

"Tych pozytywnych emocji jest u nas bardzo dużo. Wygrywamy, bo mamy zespół, w którym naprawdę się lubimy i wzajemnie wspieramy" – mówi argentyński trener PGE Skry Daniel Castellani. "Jedyny nasz sukces w tym sezonie to trzecie miejsce w Lidze Mistrzów. Puchar Polski nam uciekł. Czas znowu zakosztować szampana po mistrzowskim tytule. "