Okres transferowy w Formule 1 nazywany jest potocznie głupiutkim sezonem. W tym czasie media prześcigają się ogłaszaniu niepotwierdzonych, ale „prawie pewnych” wiadomościach o sensacyjnym przejściu kierowcy A do zespołu B, choć w zasadzie ciągle ma on ważny kontrakt z teamem Y. We wszystkich tych kombinacjach paradoks goni paradoks. Na przykład ostatnia wiadomość o tym, że Fernando Alonso podpisał kontrakt z zespołem BMW Sauber wyklucza informację, że wcześniej to samo zrobił Robert Kubica.

Reklama

Teoretycznie sprawa wydaje się prosta. Dwaj przyjaciele - Polak i Hiszpan ramię w ramię w jednym zespole marzeń! W praktyce jednak to rozwiązanie jest mało prawdopodobne, przynajmniej jeśli mieliby razem startować w barwach BMW. Powód? Ekipa Roberta od lat twardo trzyma się niepisanej, acz żelaznej zasady - w składzie musi mieć Niemca - sugeruje DZIENNIK.

Koncern BMW walczy o serca rodzimych fanów, a trudno stworzyć narodowy team Formuły 1 bez reprezentanta tego kraju w składzie. Ze względów marketingowych jest to dla ekipy z Monachium priorytet. Oczywiście nie jest powiedziane, że zmuszone przez okoliczności BMW nie zrezygnuje z wystawienia swojego rodaka. Na razie jednak nic tego nie zapowiada. Przeciwnie, szefowie Polaka i Niemca robią wszystko, aby przekonać swoich zwierzchników w zarządzie, że warto przedłużyć umowę z Nickiem. O tym mówił nasz kierowca, podkreślając, że zespół w ostatnim czasie za bardzo koncentrował się na problemach Heidfelda, zamiast pomagać jemu.

"W minionych trzech, czterech miesiącach zespół bardziej pracował nad tym, aby Nick był szybszy, niż wspomagał mnie w walce o podium mistrzostw świata" - mówił rozgoryczony ostatnim wyścigiem Robert. Co miał na myśli? Ostatnie miesiące, podczas których do jego bolidu nie wprowadzano praktycznie żadnych większych udoskonaleń (jak czyniły i nadal czynią to Ferrari, McLaren oraz większość pozostałych zespołów). Inżynierowie BMW skoncentrowali się na drobnych poprawkach i samochodzie na sezon 2009, a zespół testowy od kilku miesięcy częściej niż Kubicę wpuszcza za kółko Heidfelda.

Reklama

Czas poświęcony głównie Heidfeldowi oraz wielka radość z ostatniego podium Niemca (wyraźnie większa, niż po trzecim miejscu Kubicy w Walencji) wskazują, że BMW Sauber wciąż trzyma fotel dla „Szybkiego Nicka”. W kuluarach mówi się, że wyznaczono mu ostateczne ultimatum i to, czy pozostanie w składzie zależeć będzie od występów w Belgii oraz we Włoszech.

Ostatnie transferowe sensacje należy więc schować do głębokiej szuflady z napisem „głupiutki sezon 2008”. Media natomiast muszą się w końcu zdecydować, czy w ostatnich dniach kontrakt podpisał Kubica, czy może jednak Alonso. Na pewno bowiem we dwóch nie zmieszczą się w jednym bolidzie.