Jeśli rząd, wprowadzając kuratora do Polskiego Związki Piłki Nożnej, chciał "wysondować sytuację", to ma już jej pełen obraz. I choć premier mówił, że o żadnej kapitulacji nie ma mowy, to i tak większość kibiców i ludzi interesujących się sportem uważa inaczej.

Reklama

"To nie była kapitulacja. Minister Mirosław Drzewiecki chciał wysondować sytuację, ocenić, co można zmienić w PZPN bez narażania polskiej piłki na sankcje ze strony piłkarskich federacji" - mówił dziś premier Donald Tusk.

>>>PZPN: Wygraliśmy

Zdaniem szefa rządu, po straceńczej szarży kuratora na PZPN-owską fortecę, dobro polskiej piłki wymaga teraz "wojny pozycyjnej". "Zanim coś się zmieni, będzie potrzeba jeszcze trochę czasu i naszej nieustępliwości. Wojny o dobro piłki nie wygramy błyskawicznie, jednym manewrem" - ocenił Tusk.

Premier zapewnił, że w sprawie PZPN nie ustąpi. "Wiem, po której stronie jest zło, a po której dobro, którzy powinni, a którzy nie, zajmować się w Polsce sportem i tutaj nie ustąpimy" - powiedział Tusk.

"To, że dzisiaj ci ludzie mają rzeczywiście bardzo silnych protektorów i że sytuacja - nie ukrywajmy - nie jest prosta, choćby ze względu na Euro 2012, to każe ministrowi być może ostrożniejszym, niż byśmy tego wszyscy chcieli" - podkreślił premier.

Zdaniem Donalda Tuska cała batalia zkończyła się remisem "ze wskazaniem". "Wiecie, że to nie jest wskazanie dzisiaj na rzecz ministra sportu, ale deklarujemy upór, konsekwencje, zobaczymy" - powiedział Tusk.

Jednocześnie premier powiedział, że Mirosław Drzewiecki ma dokończyć swoją misję. Dziś minister sportu deklarował, że jest gotów podać się do dymisji. "Oddaję się ocenie premiera Donalda Tuska" - powiedział.