>>>Zobacz sromotną klęskę Gołoty
Walka w chińskim Chengdu zakontraktowana była na 12 rund. Tylu nie było trzeba. Już pierwszy cios Raya Austina w czwartej sekundzie powalił naszego boksera na deski. Po liczeniu Gołota wstał, ale był zamroczony i sprawiał wrażenie, że nie wie, gdzie jest i co się z nim dzieje.
Do końca rundy Polak próbował już tylko dotrwać, bo zaczęło się coś dziać z jego lewą ręką. Ale Amerykanin nie odpuszczał i dalej atakował. Wydawało się, że polskiego pięściarza uratował gong. Ale tylko pozornie.
>>>Gołota po porażce płakał jak dziecko
Okazało się, że kontuzja uniemożliwia Gołocie dalszą walkę. Sędziowie ogłosili techniczny nokaut, podnosząc rękę Austina w górę.
W przypadku Gołoty znów się potwierdziło, że zazwyczaj fatalnie rozpoczyna walki. Tak było trzy lata temu w Chicago, gdzie po upływie 53 sekund został znokautowany przez Amerykanina Lamona Brewstera (stawką był tytuł WBO), czy w 1997 roku, kiedy Brytyjczyk Lennox Lewis (konfrontacja o pas WBC) potrzebował niewiele ponad półtorej minuty na pokonanie polskiego boksera.
Dzisiejsza walka toczyła się o pas USNBC federacji WBC. Wygrana miała otworzyć Gołocie drogę do walki o pas mistrzowski WBA z Nikołajem Wałujewem. Zamiast tego prawdopodobnie "Andrew" zakończy karierę. Zapowiadał, że jeśli przegra, to ostatecznie pożegna się z boksem.
To siódma porażka w karierze polskiego boksera. W jego ringowym bilansie jest też 41 zwycięstw i remis.