"W życiu nie dam się zamknąć, przecież wkrótce mam się żenić. A jakby coś, to im ucieknę, tak jak ten gość z serialu "Skazany na śmierć. A poza tym, tygrysy powinny żyć na wolności, a nie za kratami!" - - mówi "Super Expressowi" Michalczewski.

Reklama

Według boksera cała sprawa to jakiś absurd. "Byliśmy w restauracji, kiedy zaczęli nas zaczepiać jacyś pijani goście. Awanturowali się, przeklinali, jeden nawet rzucił w nas stolikiem! Jeśli ktoś był zaatakowany, to nie oni, ale my" - denerwuje się wieloletni mistrz świata w boksie.

Prokuratura rejonowa w Sopocie miała jednak inne zdanie. "Zajście miało charakter męskiej bójki po alkoholu" - ocenia Tomasz Landowski, zastępca prokuratora rejonowego w Sopocie.