"Przed meczem napisałem Łukaszowi, że najważniejszy jest atak, ale spokojny, by walczył o każdy punkt. Jeśli doszłoby do trzeciego seta, można było liczyć, że Djoković nie da rady fizycznie i się podda. Novak gra bez przerwy od kilku tygodni, to jego czwarty finał z rzędu. W Belgradzie pełnił dodatkowo honory organizatora, a więc nie tylko sport, ale i przyjęcia oraz imprezy promocyjne. Niestety stało się inaczej" - powiedział Wojciech Fibak, który 26 lat temu jako ostatni Polak wystąpił w finale turnieju ATP. W Bazylei Fibak skreczował z powodu kontuzji przeciwko Vitasowi Gerulaitisovi.
>>>Kubot przegrał w finale z Djokoviciem
Sukces? "Na początku cieszyliśmy się, że Łukasz awansował do ćwierćfinału, potem ten fantastyczny mecz z Karloviciem i zaczęliśmy marzyć o zwycięstwie. Nie zapominajmy, że jest w końcu sukces, że nie tylko Litwini czy Białorusini mogą grać w turniejach ATP, ale i Polacy" - przypomina Fibak. Kubot w Belgradzie miał trochę szczęścia. Do imprezy głównej awansował jako lucky looser, potem był krecz rozstawionego z dwójką Igora Andriejewa. "Szczęście zawsze jest potrzebne" - przekonuje Janusz Kubot, ojciec tenisisty. "Ale ten wynik jest jego wyłącznie zasługą. Do wszystkiego doszedł sam, swoją pracowitością i determinacją" - dodaje.
Po porażce w grze pojedynczej w Australian Open Kubot zapowiedział, że singiel odkłada na tor boczny, że zamierza się skupić na rywalizacji w grze podwójnej. "Debel jest dla niego bardzo ważny, wzmocnił go psychicznie. Ma bowiem okazję rywalizować z najlepszymi zawodnikami świata, jak równy z równym. A i w singlu wcale nie jest bez szans, może ta czołówka, Nadal, Federer i Djoković, to są jeszcze tenisowe Himalaje, ale reszta jest do pokonania" - mówi ojciec tenisisty z Bolesławca. Tego samego zdaniem jest także Wojciech Fibak. "Teraz przyszedł teraz czas na awans do pierwszej setki singlistów. Niewątpliwie jest to punkt zwrotny w jego karierze. Jak już raz się dostanie do turnieju głównego, okazuje się, że można rywalizować z każdym, że wszyscy są do pokonania. Łukasz, choć ma już 27 lat, dla mnie jest wulkanem energii, wciąż podskakuje, motywuje się, jest żądny sukcesów. Przed nim jeszcze 5 - 6 lat wspaniałej gry. A teraz stoi przed ogromną szansą, awans w rankingu pozwoli mu na grę w turniejach głównych i zacznie regularniej wygrywać" - ocenia były tenisista.
W Madrycie w pierwszej rundzie odpadła Agnieszka Radwańska, która przegrała 6:7(4), 1:6 z Australijką Samanthą Stosur. "To dobra wiadomość dla dyrektora Stefana Makarczyka. Agnieszka przyjedzie do Warszawy nie tylko wypoczęta, ale i głodna zwycięstw. W tej chwili triumf w stolicy będzie dla niej niezwykle ważny ze względu na zbliżający się French Open" - kończy Fibak.