Do tragicznego wypadku doszło na zjeździe na 25 km przed metą 16. etapu. Jens Voigt, 37-letni berlińczyk, nieszczęśliwie wjechał na jakąś nierówność i stracił równowagę. Rozpędzony kolarz upadł na twarz. "Kilka minut po wypadku był nieprzytomny" - wspominał dramatyczne chwile lekarz grupy Saxo Bank Gerard Porte.
"Sądziłem, że on nie żyje" - powiedział potem jeden z fotoreporterów. "Był cały zakrwawiony, trudno było rozpoznać rysy twarzy. Ręcę miał powykręcane, a oczy zamknięte" - dodał. Po wstępnych badaniach w szpitalu okazało się, że berlińczyk ma złamaną kość policzkową oraz wstrząśnienie mózgu. Dla niego Tour de France już się skończył...
W domu na pechowca czeka żona z piątką dzieci. Rodzina całą sytuację śledziła w telewizji. "Od razu włączyłam radio i zasiadłam do internetu. Na szczęście szybko skontaktował się z nami dyrektor grupy, Kim Andersen, który powiedział, że Jens już jest przytomny" - wspominała Stephanie Voigt.
p