Niedzielne spotkanie ZKŻ ze Stalą obejrzy na stadionie kilkanaście tysięcy ludzi. Transmisję z tego meczu planuje również TVP Sport. Kibice przed telewizorami mogą jednak nie zobaczyć ścigających się żużlowców. Dojdzie do tego, jeśli komisarz Ekstraligi nie zdecyduje się zmienić terminu przełożonego na poniedziałek 14 kwietnia meczu pierwszej kolejki ZKŻ z Unią Tarnów. Klub z Zielonej Góry uważa, że ubiegłotygodniowy mecz został odwołany niesłusznie, a w nowym terminie nie będzie mógł skorzystać z czterech zawodników.

Reklama

"Dlatego w niedzielę na znak protestu zawodnicy na prezentację być może wyjdą w koszulkach z jakimiś napisami, a telewizji nie wpuszczę" - zapowiada Dowhan. "Może kluby i władze ligi się opamiętają. Czujemy się pokrzywdzeni, bo Tarnów odwalił niezły numer. Nie wierzę, że klub, który był dwa razy mistrzem Polski nie ma narzędzi, by w ciągu doby bez opadów przygotować tor do jazdy. W Zielonej Górze w ostatni poniedziałek było biało, przechodził nad nami ten sam front atmosferyczny, który dzień później sparaliżował Szczecin. I co? W środę mieliśmy trening" - dodaje prezes.

Jest jeszcze szansa, że do skandalu nie dojdzie. Sprawą zajmuje się komisarz Ekstraligi. "Liczę na jakieś mediacje. Jeśli termin się nie zmieni, pojedziemy do Tarnowa. Nie mamy wyjścia, bo w innym wypadku grozi nam walkower. Dlatego nie widzę innej formy protestu. Tym bardziej że na mecz z Gorzowem wybiera się do nas sporo znakomitych gości, więc będzie trochę obciachu. Powinniśmy walczyć o punkty na torze i w optymalnych składach, a nie liczyć na to, by załatwić coś w pozasportowej rywalizacji. Z Zielonej Góry do Tarnowa jest 600 kilometrów. Niedzielny mecz skończy się wieczorem. Zanim zawodnicy umyją i spakują sprzęt, minie jeszcze sporo czasu. Będziemy gnać w nocy, by zdążyć na kolejne spotkanie" - żali się Dowhan. Wtórują mu żużlowcy ZKŻ. "Mówi się trudno, ale pojedziemy. Będzie to wprawdzie totalne nieporozumienie, obnaży luki w regulaminie i problemy Ekstraligi Żużlowej, bo był to ewidentny przykład spreparowania toru i umyślnego niedopuszczenia do meczu" - uważa Rafał Dobrucki.

"Jakakolwiek polemika nie ma sensu, bo fakty przemawiają same za siebie. Taką sytuację, która miała miejsce w Tarnowie, należy przykładnie ukarać, żeby się już więcej nie powtórzyła. Bo w innym przypadku będą kolejne skandale" - dodaje doświadczony zawodnik.

Reklama