Kiedy Białek rzucił się na Jakuba Biskupa, w szatni zaległa cisza. Trener szarpał i dusił piłkarza. Zawodnik był w szoku. Zdołał tylko stwierdzić, że dla takiego szkoleniowca grać nie będzie.

"Dusiłem czy szarpałem Biskupa? Nazwijmy to 15-sekundowym spięciem, podczas którego szarpnąłem go. Poza tym to był ostry męski dialog. Chodziło mi o dobro drużyny, żeby zabrał się do roboty, bo nie wywiązywał się ze swoich zadań" - tłumaczy się Białek na łamach "Super Expressu".

Reklama

Trener żali się, że media rozdmuchały całą sprawę. Kiedy szkoleniowiec jest za miękki, wszyscy mu to wyrzucają. Kiedy postąpi po męsku, tak samo. "Żadna metoda, jak widać, nie jest dobra. Najgorsze, że takie rzeczy wyszły z szatni na zewnątrz. To mnie zastanawia" - kończy Białek.