Na skoczni w Lillehammer od rana trwają prace mające umożliwić skoki. To konieczne, bo spod cienkiej warstwy śniegu wystają ciemne plamy ziemi i trawy. Ale to nie wszystko. Olimpijska skocznia w Lillehammer nie ma systemu mrożenia i nie wytrzyma przejazdu więcej niż kilku zawodników. Wiejący od kilku godzin mocny wiatr tylko pogarsza sprawę.
Nawet jeśli do wieczora pogoda się poprawi, jutrzejsze zawody mogą się nie odbyć. "Wieje z góry, więc zsuwanie śniegu może się jeszcze przyspieszyć" - ocenia sytuację wściekły Adam Małysz. I podobnie jak reszta naszej kadry, ma dość bezczynności. Najnowszy plan organizatorów przewiduje początek wieczornego treningu o 19, a jeśli uda się przeprowadzić kwalifikacje, to nie rozpoczną się one przed 20.
Problemy z pogodą to zmartwienie nie tylko Norwegów. W Europie praktycznie nigdzie nie ma dobrych warunków do skakania. Już odwołano zaplanowane na 9 i 10 grudnia zawody w Harrachovie, pod znakiem zapytania stoją także dwa konkursy w szwajcarskim Engelbergu w połowie grudnia.