W drużynie gospodarzy dwie trzecie piłkarzy stanowią rodowici Ślązacy, dla których będzie to szczególny występ. Prawie każdy z nich ma w rodzinie górnika, a Marcin Malinowski z Odry Wodzisław był praktykantem w KWK Pstrowski w Zabrzu. Wszyscy zawodnicy drużyny trenera Antoniego Piechniczka obiecują, że zagrają najlepiej, jak potrafią. "To nie będzie żaden "Harlem Globettroters". Mecz jest towarzyski, ale dla nas ma szczególne znaczenie. Musimy się zmobilizować i zagrać na poważnie" - obiecuje Piechniczek, który prowadząc Ślązaków, przypomniał sobie dawne trenerskie czasy.

Reklama

Na treningach ćwiczy ze swoimi zawodnikami taktykę i wpadł nawet na pomysł, żeby swoją drużynę na dwa dni skoszarować. Nie chce tylko, żeby w Polsce mecz był odbierany jako pojedynek Piechniczek-Beenhakker. "To ma drugorzędne znaczenie, podobnie jak wynik. Ważny jest jedynie cel meczu" - dodaje były selekcjoner.

Piłkarze nie zgodzili się na zamknięcie w hotelu, ale do sobotniego meczu podchodzą serio. "Obiecuję, że kadra będzie miała z nami dużo cięższą przeprawę niż z Emiratami" - mówi DZIENNIKOWI Dariusz Dudek, syn górnika z KWK Szczygłowice. "Pokażemy Beenhakkerowi, co to jest śląski charakter. Czeka ich ostra przeprawa" - dodał.

Wśród piłkarzy wybranych przez Piechniczka są głównie zawodnicy pierwszo- i drugoligowi. Są też najlepsi piłkarze GKS Katowice. Do tego towarzystwa nie za bardzo pasują dwaj gracze, ale to dla nich mecz z reprezentacją Polski będzie największym przeżyciem. Rafał Jankowski z V-ligowego Tempa Paniówki stracił w wypadku na "Halembie" najlepszego przyjaciela. Bardzo chciał zagrać w tym meczu i menedżer drużyny Górnego Śląska, prezes Grunwaldu Halemba Teodor Wawoczny, włączył go do kadry. Trafił też do niej najlepszy snajper Grunwaldu Tomasz Kasprzyk, który tydzień temu błysnął w charytatywnym spotkaniu z Górnym Śląskiem (5:2), strzelając dwa gole dla Halemby.

Reklama

Ten mecz był dla drużyny Piechniczka niezłym przetarciem przed jutrzejszym spotkaniem. Jego piłkarze - dzięki wspólnym treningom - zdążyli już się zgrać i dobrze poznać. Największą gwiazdą Ślązaków jest ich kapitan, 42-letni Krzysztof Warzycha. "Oby jak najmniej takich meczów, choć cel jest szczytny i cieszę się, że trener Piechniczek powołał mnie do swojej drużyny" - mówi DZIENNIKOWI Warzycha.

"Dziś miałem wracać do Aten, bo oldboje Panathinaikosu grają ważny, okolicznościowy mecz. Kiedy jednak dowiedziałem się, że mam szansę zagrać dla tragicznie zmarłych górników z Halemby, to od razu przebukowałem bilet. Wszyscy jesteśmy strasznie podnieceni tym meczem. Chcemy koniecznie wygrać. Atmosfera w drużynie jest wspaniała" - dodaje Warzycha.

Przeciwko drużynie Leo Beenhakkera Warzycha zagra w ataku ze swoim następcą w Ruchu Chorzów Piotrem Ćwielongiem, który jest od niego młodszy o 22 lata. "Dzielą nas dwa piłkarskie pokolenia, ale na boisku to nie będzie ważne. Ten chłopak ma wielkie możliwości i olbrzymi talent" - chwali Ćwielonga jeden z najlepszych napastników Ruchu w historii.

Reklama

W reprezentacji Polski gra dwóch Ślązaków, Grzegorz Fonfara i Przemysław Pitry. Był jeszcze jeden, Mariusz Pawełek, ale wczoraj prosto z lotniska pojechał do Krakowa, żeby przygotować się do meczu Wisły z Feyenoordem Rotterdam.

Organizatorzy meczu są pewni, że na stadion Ruchu przyjdzie jutro 8 tysięcy kibiców. Do wczoraj sprzedano połowę wejściówek w cenie od 10 do 50 zł. Przed meczem młodzi piłkarze wniosą na boisko flagi narodową oraz czarno-zieloną górnictwa. Potem odmówią modlitwę razem z kapelanem sportu ks. Krzysztofem Sitkiem.

Do najbardziej wzruszającego momentu dojdzie jednak po meczu, kiedy piłkarze obu drużyn udadzą się pod bramę kopalni "Halemba", żeby złożyć kwiaty i zapalić znicze dla zmarłych górników.