Pięćdziesięciu zawodników, którzy biorą udział w konkursie, skacze w parach tworzonych na podstawie wyników kwalifikacji. Skoczek, który w kwalifikacjach zajął 1. miejsce, skacze z zawodnikiem z miejsca 50., drugi rywalizuje z zawodnikiem z 49. miejsca, itd. Zwycięzca pary przechodzi do serii finałowej, przegrany odpada. Ale nie zawsze. Do finałowej serii awansuje także pięciu pozostałych skoczków, którzy przegrali w bezpośredniej rywalizacji, ale osiągnęli najlepsze wyniki.
Chociaż wielu skoczków narzeka na stosowanie systemu KO i zarzuca mu loteryjność, Adam Małysz nie zwraca na niego żadnej uwagi. I mówi, że ma swoją receptę na sukces. "Chcę tylko oddać dwa równe skoki" - powtarza nasz zawodnik. Już nieraz pokazał, że to wystarczy, żeby wygrywać z najlepszymi.
Turniej Czterech Skoczni jest pod wieloma względami wyjątkowy. Ogromny prestiż, najwyższe premie dla zwycięzcy i sława na lata. Ale to nie wszystko. Od 1996 roku jest jedyną imprezą na świecie rozgrywaną systemem KO. A to sprawia, że do finałowej serii zawodów mogą nie awansować nawet najwięksi faworyci.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama