Jak czuje się kibic klubu, który niedługo może przestać istnieć?
Do tej pory jeszcze nic nikomu nie zostało udowodnione. Chodzę na wszystkie mecze i jakoś tego drukowania nie widziałem. Te wszystkie rzuty karne, które widziałem, były ewidentne! Jak można za przykład korupcji podawać mecz z Mławą, gdzie był karny w ostatniej sekundzie. Z jakiego powodu sędzia miał czekać tak długo, żeby wydrukować mecz? Może i były jakieś przekręty, ale to nie zmienia mojego stosunku do Arki. Nie może przekreślać historii klubu i kibiców z nim związanych. Arka stała się kozłem ofiarnym. PZPN pod naciskiem mediów chce ją spuścić, zamiatając inne afery pod dywan. Ten cały szum wokół Arki to pokazówka mająca uciszyć kibiców.
Prokuratura stawia zarzut, że Arka to klub mafijny.
To nieprawda. Koszulki z napisem „Jacek jesteśmy z tobą”, które włożyli piłkarze, mają być niby potwierdzeniem tej tezy. To jakiś absurd! Przecież Jacek M. to jeden z nas, kibic Arki. To nie była wypowiedź w sprawie korupcji, tylko gest mający pomóc jednemu z nas w trudnych chwilach. Na tym właśnie polega wspólnota klubowa.
Wyobraża pan sobie życie bez Arki?
Mogę sobie wszystko wyobrazić, ale zawsze będę z klubem do końca. Jak w piosence - w moim sercu Arka i na dobre, i na złe. Jeśli jednak Arka zniknie, to przestanę interesować się piłką.
Mówi się, że chuligani z Arki są najgorsi w Polsce.
To jest jakieś demonizowanie ich zachowań. Ostatnio to Legia szarpała płotami, rozerwała siatkę i wpadła na boisko. Nie widziałem, żeby nasi się tak zachowywali.
Jeździ pan na mecze rozgrywane poza Gdynią?
Rzadko. Ostatnio byłem na Legii. Dla moich przyjaciół to był pierwszy mecz w życiu. Kolega zrobił mi niedźwiedzią przysługę, bo zabrał mnie na bdquo;żyletę”. Stałem tam i trzymałem się za ramiona z kibicami Legii. Nie miałem odwagi, żeby krzyczeć Arka.
Poeta-kibic to jednak dość oryginalne połączenie.
To nie zależy od wykształcenia ani wieku. Kibicowanie to mit, który poznaje się w dzieciństwie i od którego później trudno się uwolnić. To mit wiążący ludzi, podobny do wspólnoty narodowej czy regionalnej, ale jeszcze silniejszy. Jest to rodzaj baśni, do której się wchodzi, coś nierzeczywistego. Emocje na poziomie gardła, a nie umysłu czy duszy. To ten sam impuls, z którego bierze się krzyk. Jest to pierwotne, ale szlachetne. Kibiców przedstawia się jako chuliganów, ale tak nie jest. To jest bardzo literackie, to podtrzymuje moją wyobraźnię, dodaje pewności siebie.
Koleguje się pan się z chuliganami z Arki?
Jestem zwyczajnym kibicem. Siedzę na trybunie zwanej torami. Z szalikowcami nie mam kontaktu, chyba że przez internet, bo udzielam się na forach Arki. To dobre dla mnie - być anonimowym kibicem, ale związanym ze swoim klubem.
Zna pan innych poetów-kibiców?
Są pisarze, którzy podają się za nich, ale jak się czyta ich wypowiedzi, to widać, że są w tej kwestii amatorami. Mówią zwykle, że kibicują reprezentacji i inne tego typu banały. Ja autentycznie interesuję się piłką. Wiem wszystko o Arce. Śledzę transfery, znam wszystkich zawodników. Chodzę na Arkę z przerwami od 23 lat i nawet kiedyś różne statystyki prowadziłem. Ten klub nie ma dla mnie tajemnic.
Może napisze pan jakiś wiersz o Arce?
Chciałem napisać o starym stadionie przy Ejsmonta, ale zrezygnowałem. Trudno jest napisać coś takiego, bo łatwo ulec emocjom. Jak się da im ponieść przy pisaniu, to wyjdzie potworek, coś za bardzo wzniosłego.
Lubi pan oficjalne hymny klubowe?
Twórczość ludyczna to ważna część tego kibicowskiego mitu, ale ja wolę naturalne, nawet wulgarne piosenki, które jednak oddają emocje w sposób dokładny, a nie uładzony. Kiedyś skomponowano oficjalna piosenkę dla Arki i tam szło jakoś tak: kibicuje drużynie pan kierownik i stróż. To tekst jak z elementarza dla dzieci.
Przeklina pan na stadionie?
Zdarza mi się. Czasem emocje mnie poniosą. Stadion, to taki wentyl bezpieczeństwa dla wielu różnych ludzi. Znam profesora teatrologii z Uniwersytetu Gdańskiego, to bardzo kulturalny człowiek, a spotykam go na Arce. Kibicowanie współgra z moją postawą jako publicysty. Andrzej Bobkowski pisał, że każdy pisarz musi mieć w sobie coś z chuligana. Chodzenie na Arkę nauczyło mnie braku szacunku do niektórych świętych krów naszej kultury. Oczywiście metaforyzuję tę zależność. Nie przenoszę obyczajów ze stadionu do świata kultury.
Biłby się pan o szalik Arki?
No już chyba za głęboko wchodzimy w temat. Zostawmy to pytanie, bo jak odpowiem, że bym próbował, to pojawią się chętni, żeby to sprawdzić.
"Mogę sobie wszystko wyobrazić, ale zawsze będę z klubem. Jak w piosence - w moim sercu Arka i na dobre, i na złe. Jeśli Arka zniknie, to przestanę interesować się piłką" - mówi słynny poeta i krytyk literacki Wojciech Wencel. W rozmowie z DZIENNIKIEM opowiada, czy przyjaźni się z szalikowcami i dlaczego nie jeździ na wyjazdy swojego klubu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama