Gwiazdą ceremonii ważenia i ostatniej konferencji przed galą Perfect Boxing był właśnie King. Wielki promotor przyleciał do Polski po raz pierwszy. I już na początku wizyty zrobił wszystko, by Polacy zapamiętali go na długo. Nikt nie potrafi zrobić takiego show. "Kocham Polska! Kocham Polska!" - wykrzykiwał machając flagami Polski i USA. "Andrew Golota, Andrew Golota, to jest zmartwychwstanie polskiego wojownika, zmartwychwstanie wielkiego Andrew" - powtarzał. Miał też miłe słowo dla Polek, które uczestniczyły w konferencji. "To najpiękniejsze kobiety świata, mówią to najwięksi, najznakomitsi projektanci mody!" - krzyczał King.

Reklama

Gołota mógł się w piątek przekonać, jak popularny jest w Polsce. To w niego wycelowane były kamery i aparaty. Kiedy zjeżdżał schodami ruchomymi na oficjalne ważenie, tylko się uśmiechał. Waga wskazała 112,9 kg, czyli ok. 3 kg więcej, niż wtedy, kiedy ostatnio walczył o mistrzostwo świata.

Jako zawodowiec walczył w Polsce dwa razy. W październiku 1998 r. pokonał na punkty Amerykanina Tima Witherspoona, w czerwcu 1999 r. przed czasem wygrał z Quinnem Navarrą. Teraz też chce wygrać i kontynuować karierę. Ale Jeremy Bates zamierza mu to wybić z głowy. "Proszę pana, ja go znokautuję, I to na początku walki. Taki jest mój pomysł na ten wieczór" - powiedział DZIENNIKOWI tuż po zejściu z wagi.

Bates lubi walczyć ze znanymi pięściarzami. "Gołotę podziwiam od lat. To według mnie bokser wybitny. Kiedy zaproponowano mi tę walkę, natychmiast się zgodziłem. Jestem zaszczycony, że wejdę z nim do ringu" - mówił. Zgodził się, mimo że nie jest bokserem na pełnym etacie. Codziennie chodzi do pracy. Sport to jego hobby. "Powiedziałbym, że to prawdziwa miłość. Co jakiś czas muszę walczyć" - twierdzi Bates.

Chciał rzucić boks rok temu, ale niespodziewanie zaproponowano mu walkę z legendą, Evanderem Holyfieldem. Jeremy postanowił znowu zostać Bestią, chociaż po porażce z Rayem Austinem obiecywał rodzinie, że to koniec. Od szefa dostał pozwolenie na treningi, czyli bezpłatny urlop. Z Holyfieldem przegrał w drugiej rundzie, ale, co podkreśla, nie upadł na deski. "Sędzia za wcześniej przerwał walkę" - mówi.

Gołota to kolejne wielkie nazwisko w jego statystykach. Polak nie może potraktować tej walki z przymrużeniem oka. "Mój pseudonim to Bestia. Wziął się stąd, że ja nigdy się nie poddaję. Z ringu wynoszą albo mnie, albo mojego rywala" - przedstawiał się Bates.

Gołota ostatnie trzy pojedynki stoczył o ogromną stawkę: mistrzostwo świata w wadze ciężkiej. Jak podejdzie do walki bez stawki, z mało znanym rywalem? "Z mojego punktu widzenia ta walka nie różni się od tamtych. Presja jest ta sama. Chcę się przekonać, czy boks mnie jeszcze ekscytuje, czy stać mnie jeszcze na reżim treningowy - twierdzi Polak.

Po Gołocie wejdzie do ringu Tomasz Adamek. Jego starcie z Panamczykiem Luisem Andresem Pinedą będzie walką wieczoru w katowickim Spodku. Stawka to pas mistrza świata IBO w wadze junior ciężkiej. Adamek waży 89,7 kg, Pineda równo 90. "Do limitu wagi brakuje mi kilogram, więc mogę zjeść normalny obiad" - podsumował Polak.