Napastnik reprezentacji podkreśla, że jest zachwycony zaintresowaniem, jakie wśród polskich kibiców wzbudza mecz z Belgami. "Nawet do Hiszpanii dotarły do mnie wieści, że już dawno wszystkie bilety na stadion w Chorzowie są sprzedane. Nie ma chyba takiego obiektu na świecie, który by pomieścił wszystkich chcących zobaczyć sobotni mecz na żywo" - śmieje się Ebi.

Reprezentant Polski przekonuje, że jest mu obojętne, gdzie zagra, na skrzydle czy w ataku. "Do zdrowia wrocił Jakub Błaszczykowski, którego brakowało w meczu z Kazachstanem. Być może to on wróci na prawą pomoc, ale tak naprawdę jest mi obojętne, gdzie wystawi mnie Leo. Strzeliłem w tych eliminacjach już siedem goli, nie zawsze grając w ataku. Belgom chcę strzelić kolejnego, bez względu na to, na jakiej zagram pozycji" - twierdzi Smolarek.

Piłkarz hiszpańskiego Racingu Santander podkreśla, że jest spokojny o wynik meczu i losu naszego awansu do Euro 2008. "Wiem, jak wielkie są oczekiwania kibiców przed tym meczem. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli ich zawieść. Nie ma co się jednak przesadnie stresować przed meczem, tylko trzeba wyjść na boisko i po prostu wygrać" - mówi napastnik reprezentacji Polski.

Ebi trochę narzeka na pogodę, która przywitała go w Polsce. "Jest zimno. To chyba nic dziwnego, że trochę narzekam, bo jeszcze w niedzielę w Hiszpanii miałem 18 stopni na plusie i słońce, a tutaj deszcz ze śniegiem i przenikliwe zimno, ale nie przeszkodzi mi to w odpowiednim przygotowaniu się do konfrontacji z Belgią. Nawet w taką pogodę wyjdę na boisko i będę starał się grać jak najlepiej potrafię".

W meczu z Kazachstanem na trybunach był obecny ojciec Ebiego, były reprezentant Polski Włodzimierz Smolarek. Tym razem piłkarz Racingu nie będzie mógł liczyć na jego wsparcie. "Tatę po prostu zatrzymała w Holandii praca, bo jest trenerem w Feyenoordzie Rotterdam. Wcześniej już wiele razy nie było go na trybunach, a mi szło całkiem dobrze i strzelałem gole dla reprezentacji. Nie widzę powodu, dla którego teraz miałoby być inaczej" - podkreśla Euzebiusz Smolarek.

Dla piłkarza reprezentacji Polski ewentualny awans do Euro 2008 to powód do dumy. "Po raz pierwszy w historii mamy szansę awansować do takiej imprezy, jak mistrzostwa Europy. Wcześniej nikt tego nie dokonał, ale też nie ma co przesadzać, bo przecież zdarzały się znacznie większe sukcesy. Na pewno do mojego ojca, który zdobył brązowy medal na mistrzostwach świata, jeszcze mi daleko" - kończy skromnie Ebi.









Reklama