Jest pan chyba największą gwiazdą kadry, którą Leo Beenhakker zabrał na zgrupowanie do Turcji.
Gwiazdą to za dużo powiedziane. Poza tym jest tutaj kilku chłopaków, którzy ocierali się już o reprezentację, albo zaliczyli w niej nawet parę występów. Jeżeli chodzi o mnie to jest moje trzecie zgrupowanie. Nie będę jednak ukrywał, że czuję się tutaj coraz pewniej. Pomógł mi dobry występ w Belgradzie w meczu z Serbią, gdzie zagrałem przyzwoicie i udowodniłem, że mogę być tej drużynie przydatny.

Reklama

Wielu pańskich kolegów z kadry mówi, że takiego podejścia do treningów, jakie stosuje Beenhakker nie widzieli do tej pory w polskich klubach.
Jest w tym dużo racji. Trener ma bardzo specyficzne podejście do treningu. Często przerywa zajęcia tylko po to, żeby wytłumaczyć któremuś z nas, jakie popełnia błędy.

Czasami jednak robi to w bardzo ostrych słowach.
Oczywiście. Ostre słowa dobrze działają na piłkarzy. Szczególnie te wypowiadane przez kogoś takiego jak nasz szkoleniowiec. Widać jak wielki ma wśród nas szacunek, więc nawet jeśli to są mocne słowa, to tylko jeszcze bardziej nas mobilizują.

Woli pan grać jako cofnięty napastnik, czy jako typowy snajper?
W Górniku spełniam podobną rolę jak Maciek Żurawski w reprezentacji Polski. Jestem takim napastnikiem, który gra trochę z tyłu, za plecami tego najbardzeij wysuniętego. W tym się najlepiej czuję.

To znaczy, że jak Żurawski zakończy karierę reprezentacyjną, to pan zastąpi go na tej pozycji?
Nie wiem, ale niewykluczone, że tak będzie. Chciałbym bardzo żeby tak się stało.

Rozumiał pan wątpliwości, które pojawiały się w mediach, po pańskim pierwszym powołaniu?
Do pewnego stopnia tak. Mam taki charakter, że takie rzeczy nie wpływają niekorzystnie na moją psychikę. Wręcz przeciwnie, mam jeszcze większą motywację do tego, żeby udowodnić, że te wątpliwości są niesłuszne. Swoim występem w Belgradzie przekonałem do siebie tych, co we mnie wątpili. I potem czytałem pochlebne opinie tych samych ludzi, co wcześniej mnie w jakiś sposób przekreślali.

Może pan się jeszcze czegoś nauczyć w polskiej lidze?
Na pewno. Gra u nas wielu dobrych zawodników I jest od kogo się uczyć. Chociażby od Jurka Brzęczka w Górniku. Nie tylko zresztą jeśli chodzi o czysto boiskowe umiejętności, ale także mądrości życiowej. Ostatnio jednak zastanawiałem się, czy jestem już gotów do gry w zachodnim klubie. To kusząca perspektywa, ale ja podchodzę do tego spokojnie. Rozmawiałem na ten temat właśnie z Brzęczkiem i on mi powiedział, żebym nie zaprzątał tym sobie glowy tylko grał jak najlepiej w Górniku i czekał na propozycję godną rozważenia. Nie można się napalać. Najpierw trzeba wyrobić sobie odpowiednią markę.

Reklama

Ma pan jakieś hobby?
Pochodzę z Warmii I Mazur, więc od czasu do czasu lubię sobie wyskoczy nad jeziorko, złowić rybkę. Nigdy niczego wielkiego jeszcze nie złapałem. Poza jakimiś płotkami, trafił mi się kiedyś leszcz. To już taka trochę większa rybka. Poza tym parę miesięcy temu kupiliśmy sobie z narzeczoną psa rasy labrador. Dużo czasu pochalania nam także opieka i zabawa z naszym zwierzakiem.

A jak pańska narzeczona przyjęła to, że stał się pan reprezentantem Polski?
Zupełnie normalnie, nie zauważyłem żadnych zmian w naszych relacjach. Kiedy wróciłem z meczu w Belgradzie wycałowała mnie jak zawsze po każdym dobrym meczu który rozegram. Jestem takim typem, że jak wiem, iż zagrałem słabo to wstyd mi spojrzeć jej w oczy. Wtedy wolę się wyciszyć.

A rodzice jak zareagowali?
Cieszą się bardzo z moich sukcesów. Zresztą cała moja rodzinna miejscowość Barczewo żyje moimi sukcesami. Jak jadę do rodziców, to zaczepiają mnie praktycznie wszyscy sąsiedzi. Rozumiem ich, bo ja kiedyś też mialem swoich idoli i oddałbym dużo, żeby chwilę z nimi porozmawiać. Czasami padają różne pytania np. "<Ile tak naprawdę zarabiasz?> Uśmiecham się tylko i grzecznie odpowiadam, że o czym jak o czym, ale o pieniążkach to nie będziemy rozmawiać.