Do Euro 2008 jeszcze pół roku, ale polscy piłkarze już powoli zastanawiają się, czy Leo pozwoli im wziąć ze sobą swoje lepsze połówki. Mogą jednak być spokojni. Holender nie ma nic przeciwko ich spotkaniom z ukochanymi podczas turnieju w Austrii i Szwajcarii.

Reklama

"Czy pozwolę zabrać piłkarzom żony lub dziewczyny? Rozumiem, że zawodnicy nawet podczas takiego turnieju będą potrzebowali chwil intymności. Nie zamierzam stawiać im przeszkód. Zastanawiam się, jak uregulować tę kwestię. Na szczęście do finałów mistrzostw Europy mamy jeszcze trochę czasu" - mówi "Faktowi" szkoleniowiec.

Holender nie wyobraża sobie sytuacji, w której jego zawodnicy w trakcie turnieju nie mieliby czasu dla siebie. "Łącznie z przygotowaniami będziemy przecież przebywali ze sobą w jednej grupie przez cztery czy nawet pięć tygodni. To normalne, że każdy musi mieć prawo do prywatności, żebyśmy nie udusili się we własnym sosie. To chyba normalne i nic w tym nadzwyczajnego" - tłumaczy Beenhakker.

Wcześniej różnie bywało. Podczas ostatnich dwóch mundiali w Korei i w Niemczech nasi piłkarze musieli sobie radzić bez żon lub dziewczyn. I dwukrotnie jako pierwsi odpadaliśmy z turnieju. Ale do trzech razy sztuka. Tym razem ma być inaczej. Leo ma zupełnie inne podejście do tej sprawy I nie zamierza trzymać naszych graczy podczas Euro 2008 pod kloszem. "Reprezentacja Polski to przecież nie więzienie, w którym zamyka się ludzi na parę tygodni" - twierdzi Don Leo.

Reklama