Polacy, zamiast w Zakopanem, gdzie mieli początkowo trenować, pojechali do austriackiego Ramsau. Tamtejszy obiekt K-90 jest doskonale znany Adamowi Małyszowi, który wiele razy powracał do formy po treningach w Ramsau. "Wybraliśmy to miejsce właśnie z tego powodu. Ma ono swoją magię" - tłumaczy "Faktowi" drugi trener kadry Łukasz Kruczek.
Nasz czterokrotny mistrz świata już przed południem oddał wczoraj aż osiem skoków. Najdalej skoczył 95 metrów, a najbliżej 91. Podobne wyniki osiągali pozostali nasi kadrowicze, z tym że oni skakali z dwóch belek wyżej.
"Takimi odległościami Adam zdziałałby coś w Pucharze Świata, ale my wszyscy chcemy jego zwycięstw. Dlatego dalej będziemy pracować nad poprawieniem techniki. Pierwsze treningi w Ramsau pokazały, że Adam jest szybki, ale to nie jest element, który w stu procentach wpływa na długość skoku" - dodał Kruczek.
Małysz był wczoraj bardzo skupiony i skoncentrowany. Wyglądał jak podczas zawodów. Widać było, że treningi w Austrii mają dla niego ogromne znaczenie. Najwięcej spośród Polaków, bo aż dziewięć razy, skakał Piotr Żyła. "Mógłbym jeszcze oddać spokojnie pięć skoków" - mówił rozluźniony i zadowolony 20-latek.
Po kilku godzinach odpoczynku nasi zawodnicy znowu powrócili na skocznie. Dlaczego tak dużo trenują, skoro jeszcze niedawno narzekali na przemęczenie? "W Ramsau zawodnicy mogą podjechać na górę wyciągiem i nie tracą energii na wchodzenie na piechotę. Z tego powodu są mniej zmęczeni i mogą poskakać więcej" - wyjaśnia Kruczek.
Polacy będą trenować w Ramsau jeszcze dziś, a potem pojadą na zawody Pucharu Świata do szwajcarskiego Engelberga.