Jak pan ocenia dwa konkursy Turnieju Czterech Skoczni?

HANNU LEPISTOE: To były sprawiedliwe, oddające rzeczywistą sytuację w skokach zawody. Dla nas turniej zaczął się nie najlepiej. W Garmisch-Partenkirchen nie było źle, ale też nie świetnie.

Reklama

Potrafi pan wyjaśnić to, co stało się z Adamem Małyszem w Oberstdorfie? Jednego dnia oddał tam 3 najlepsze skoki tej zimy, a następnego zajął najgorsze miejsce w sezonie.

W pierwszych konkursach sezonu brakowało mu stabilizacji. Obecnie wygląda to lepiej, wszystko się poprawia. Po udanych treningach w Oberstdorfie Adam poczuł się mocny. Do tej pory nie skakał na tak wysokim poziomie, jakiego oczekiwał. Gdy zauważył poprawę, bardzo chciał potwierdzić swoją moc w konkursie. Za bardzo. Przesadził z koncentracją, zabrakło mu swobody i luzu.

Jakie jeszcze błędy popełnia Małysz?

Główny błąd Adama dotyczy odbicia, ciągle za późno wychodzi z progu.

Reklama

Jest pan zadowolony z tego, jak prezentuje się Kamil Stoch?

Na początku sezonu miał podobne problemy co Adam. Ale dobrze zaczął turniej. Jego drugi skok w Garmisch-Partenkirchen może nie był najlepszy, ponieważ Kamil trafił akurat na gorszy wiatr. Uważamy jednak, że to były dobre występy.

Reklama

O zwycięstwo w turnieju walczy trzech skoczków: Thomas Morgenstern, Janne Ahonen i Gregor Schlierenzauer. Dwóch z nich, Ahonena i Morgensterna, zna pan doskonale. Kto jest pana faworytem?

Po zawodach w Oberstdorfie wszycy uznali, że cały turniej już wygrał Morgenstern. Teraz, po kolejnym konkursie, jest zupełnie inaczej. To jest turniej, wystarczy mały błąd, zajmujesz 8. miejsce i nagle pojawia się problem. To właśnie przydarzyło się Thomasowi. Do zwycięstw potrzebne jest idealne współgranie wielu elementów: techniki, psychiki, przygotowania fizycznego. U niego to wszystko działa, więc wygrywa. Nie wiem, co sądzić o wtorkowym sukcesie Schlierenzauera. Jest młody, nie znamy go na tyle, bo coś przewidzieć. Dopiero w kolejnych konkursach okaże się, czy to było przypadkowe zwycięstwo, czy zostanie na szczycie na dłużej. Najstabilniejszy, najbardziej przewidywalny z tej trójki jest Ahonen. Najlepiej radzi sobie z presją.

Na czym polega jego fenomen? Utrzymuje się wśród najlepszych od kilkunastu lat.

Tak samo jak Adam wrócił po kryzysie. Janne dwa lata nie stał na podium. Teraz znowu mu się udaje. Dlaczego? Tego nikt nie wie. Rozmawialiśmy o tym, sam się nad tym zastanawia. Przyznaje, że nie zmieniał wiele w treningu. Po prostu elementy układanki ułożyły się w całość. Jednym się udaje, innym nie. Podobna sytuacja była z Adamem. Po udanych latach przyszedł kryzys, z którego znów wyszedł. Jakub Janda po swoim dobrym sezonie zupełnie się pogubił. Próbował wszystkiego. Bez efektu. Takie są skoki narciarskie.

A jest pan zaskoczony dominacją Morgensterna?

Nie, oczekiwałem tego. Już gdy miał kilkanaście lat, uważałem, że to jeden z najbardziej utalentowanych skoczków, jakich widziałem. Byłem zaskoczony, że tak długo trwało, zanim eksplodował. Wygrał konkurs w wieku 16 lat, a potem długo, długo nic.

Rywalizacja w Pucharze Świata jest już rozstrzygnięta?

Chyba jeszcze nie. Sytuacja może się zmienić, gdy któryś z jego rywali zacznie skakać na takim fantastycznie wysokim poziomie, a Thomas zacznie mieć problemy.

A może specjalnie odpuścił pan walkę o Kryształową Kulę, by lepiej przygotować Adama do mistrzostw świata w lotach?

Nie, od początku sezonu chcieliśmy być mocni. Już latem wiedzieliśmy, że zima będzie ciężka. Zdecydowaliśmy się trenować na granicy obciążeń. Trochę przesadziliśmy i teraz ciągle płacimy za to karę. Nie wiem, jak długo to potrwa, bo nie mam takich doświadczeń. Czekam, aż wszystko zacznie funkcjonować normalnie i Adam zacznie wygrywać. Nie powiem, kiedy to się stanie, jestem kiepskim typerem. Mam nadzieję, że wkrótce.