Odkąd Klicki w sierpniu 2002 roku przejął trzecioligowy wtedy zespół, ten cały czas szedł w górę. Najpierw wysoka pozycja w lidze, potem awanse do coraz wyższej klasy rozgrywkowej, wreszcie solidna pozycja w ekstraklasie. Rok 2007 zamiast spodziewanych sukcesów przyniósł jednak rozczarowanie. Przegrany finał Pucharu Polski, fatalny koniec sezonu i rundy wiosennej, teraz aż 5 punktów straty do drugiej w tabeli Legii.

Reklama

Przyzwyczajonemu do sukcesów właścicielowi Korony taka sytuacja podobać się nie może. "Szczerze mówiąc, nie zaprzątam sobie teraz tym wszystkim głowy. Jestem na urlopie w Austrii i dobrze się bawię, jeżdżąc na nartach. Sprawy piłkarskie są na głowie prezesa Adama Żaka i dyrektora Pawła Janasa. Być może sprawią jeszcze mnie i kibicom jakiś noworoczny prezent" - mówi nam Krzysztof Klicki, ale nie chce zdradzić, nad pozyskaniem jakich zawodników pracują jego ludzie. "To na pewno nie będą już uzupełnienia składu, a wartościowe wzmocnienia. Negocjujemy tylko z zawodnikami, którzy od razu mogą podnieść jakość naszej gry, bo równowrzędnych piłkarzy na różne pozycje już teraz mamy wielu. Czy dobrze oceniam transfer Piotra Świerczewskiego? Oczywiście, on miał wnieść nie tylko jakość piłkarską, ale także odpowiednią mentalność do zespołu, miał zarazić kolegów wolą walki. I chyba to zrobił, choć ja nie jestem zwolennikiem tezy, że wszystko może zależeć od postawy jednego zawodnika" - mówi prezes Korony.

Klicki stara się robić dobrą minę do złej gry. Jak może, unika oceny mijającego roku. "Podsumuję dopiero cały sezon" - uśmiecha się. "Będzie obowiązywał system zero-jedynkowy. Czyli albo zdobywamy drugie miejsce, kwalifikujemy się do pucharów i wtedy jesteśmy zadowoleni, albo plany nie zostają zrealizowane i wtedy jesteśmy bardzo rozczarowani. Od osiągniętych wyników będzie też zależeć ocena pracy trenera Jacka Zielińskiego. Teraz jest na to za wcześnie, ale wiadomo, że będę zadowolony z jego pracy, jeśli da Kielcom przepustkę do Europy".

Prezes nie dramatyzuje sytuacji Kolportera Korony w ligowej tabeli. "Straty do Legii można odrobić - twierdzi. "Przecież stołeczny zespół po świetnym starcie miał 7 punktów więcej niż Wisła i wszyscy widzieli w nim mistrza. A teraz zdecydowanie prowadzą krakowianie. Naprawdę w lidze wiele jeszcze może się zdarzyć. Wiele dobrego dla Kolportera Korony" - zapowiada jeden z najbogatszych ludzi w kraju, mówiąc, że najlepsze życzenia noworoczne to takie, w których zawarty będzie sukces i puchary: "I radość polskich kibiców. Bo jeśli mój klub zrobi dobry wynik na europejskiej arenie, cieszyć się będą wszyscy" - podsumowuje Klicki.

Reklama