Gdy w ubiegłą sobotę Gołota schodził z ringu po zwycięskim pojedynku z Mollo, wyglądał niczym potwór z jakiegoś horroru. Poobijany, z napuchniętym okiem, na które nic nie widział. Niektórzy mówili, że nieprędko wróci do boksu. Ale minął tydzień i znów widzimy Gołotę z ludzką twarzą. Po opuchliźnie nie pozostał ślad.
"Andrzej wybierał się na narty do Lake Placid, ale wolał dojść do siebie w domu. Na narty poleci niedługo, a wcześniej spotkamy się z Donem Kingiem, by omówić następną walkę" - mówi "Faktowi" Ziggy Rozalski, menedżer Gołoty.
Gołota chce bić się w Polsce na przełomie marca i kwietnia. Nie potrzebuje dużo czasu na odpoczynek po starciu z Mollo. Wygląda już tak dobrze, że nawet wcześniej mógłby wyjść do ringu. Śpieszy mu się tak bardzo, bo chce jak najszybciej zdobyć upragniony pas mistrza świata. Z taką determinacją jest w stanie zrealizować swoje marzenie.