Negocjacje "Matigola" z GKS miały pozostać tajne. Prezes kopalni Bełchatów Jacek Kaczorowski. wypalił jednak w jednym z wywiadów, że piłkarz miał zbyt wygórowane żądania finansowe. "To, co opowiada prezes Kaczorowski mija się z prawdą" - wścieka się ojciec Radosława, Janusz Matusiak.

Reklama

Więc jak było? "Na początku zaproponowano synowi 55 tysięcy złotych brutto miesięcznej pensji, wliczając w to premie za wygrane mecze. Radek zaakceptował te warunki" - opowiada pan Janusz. "Zaraz potem przedstawiono nam jednak nową wersję umowy: 20 tys. zł brutto podstawy plus 15 tys. za wygrany mecz i 10 tys. za remis. Byłem zdziwiony, że z dnia na dzień nasze ustalenia zostały zmienione. Mimo to, po rozmowie z synem, zgodziliśmy się przyjąć i te warunki" - tłumaczy.

Działacze GKS jednak dalej kombinowali. "Potem stanęło na 20 tys. złotych podstawy i 8 tys. za remis. Jednak członek rady nadzorczej, pan Włodzimierz Sarnecki zaznaczył, że musi iść do prezesa Kaczorowskiego, żeby to <przyklepał>. Tak <przyklepał>, że stanęło na 100 tys. zł za pięć miesięcy" - opowiada "Super Expressowi" Janusz Matusiak.

"To, co się wydarzyło w Bełchatowie, jest lepsze niż wszystkie afery polityczne razem wzięte" - dodaje Radosław Matusiak, który bez większych problemów dogadał się z Wisłą Kraków.

Reklama