"Nie tylko dla Łukasza, ale jeszcze dla kilku siatkarzy są to decydujące mecze. Są jeszcze dwie, trzy pozycje, co do których obsady mam wątpliwości" - powiedział wczoraj Raul Lozano
Żygadło to wicemistrz świata z Japonii, siatkarz, który nigdy nie zawiódł trenera reprezentacji. Zawsze był jednak w cieniu innych. W Lidze Światowej debiutował w 2000 roku, ale wystąpił na razie zaledwie w 44 meczach tej imprezy. Najlepszym dla niego rokiem był 2005, w którym niespodziewanie z trzeciego rozgrywającego stał się pierwszym i bardzo udanie prowadził grę kadry w mistrzostwach Europy. Lozano wyrzucił wtedy z drużyny Andrzeja Stelmacha, po pamiętnym incydencie alkoholowym w Olsztynie, a potem kontuzji doznał Paweł Zagumny i w ciągu dwóch dni Żygadło, który miał nie jechać w ogóle na Euro, musiał zostać jej liderem.
"Dojrzałem już do tej roli, nie boję się brać na siebie odpowiedzialności" - mówił przed wyjazdem na mistrzostwa świata w Japonii. Turniej w 2006 roku był popisem Zagumnego, ale Żygadło na pewno nie zawiódł. Wydawało się, że jego pozycja w kadzre jest niezagrożona.
Miniony sezon ligowy był jednak bardzo udany dla Pawła Woickiego. Przebojem wdarł się do pierwszej szóstki Wkręt-Metu Częstochowa, poprowadził swój zespół do triumfu w Pucharze Polski, został uznany najlepszym rozgrywającym Polskiej Ligi Siatkówki. W kadrze, gdy wreszcie dostał szansę, też nie zawiódł. Po raz ostatni błysnął przed tygodniem w katowickim Spodku - przypomina "Fakt".
"To jest prawdziwy rozgrywający, bardzo kreatywny, a nie tylko przeciętny wystawiacz. Żygadło jest wprawdzie wyższy, ale brakuje mu takiego błysku, jaki ma Woicki" - zgodnie mówią eksperci.
"Nie uważam, by walka o Pekin była już rozstrzygnięta. Obaj z Łukaszem zdajemy sobie sprawę, że numerem jeden jest Zagumny, a naszej dwójce pozostanie walka o jedno jedyne miejsce. Obu nas to mobilizuje, obaj ciężko pracujemy. Nie uważam, bym był bliżej Pekinu, nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte" - mówi Woicki. Gdy zapytaliśmy go, czy nie żałuje, że w ten weekend zamiast grać, wyjeżdża w prywatnej sprawie, stwarzając szansę dla konkurenta, tylko się uśmiechnął: "Są rzeczy ważne i ważniejsze. Wyjazd do Pekinu to coś, o czym ustalając datę ślubu nawet nie marzyłem. Wspaniała sprawa, o którą będę walczył do końca, ale... ślub to wielka sprawa. Na pewno nie żałuję.
Żygadło wolał z nami wczoraj nie rozmawiać. Gdy poprosiliśmy, by ocenił swoje szanse na wyjazd na igrzyska, odpowiedział w swoim stylu: "Z mojego punktu widzenia nie ma o czym rozmawiać".
Dziś i jutro będzie miał szansę "przemówić" na boisku.