Jak pan ocenia kontrowersyjny werdykt sędziego ringowego z 9. rundy, kiedy arbiter zamiast liczyć Fragomeniego pozwolił mu odpocząć?

Nie ma nawet nad czym dyskutować. To był absolutnie niezrozumiały błąd sędziego, nie wiem tylko czy wynikał z pomyłki czy ze złej woli. Regulamin żadnej z czterech federacji nie przewiduje takiego zachowania. Jeśli nawet arbiter uznał, że Włoch został uderzony już po przewróceniu się na ring to mógł co najwyżej zwrócić Krzyśkowi uwagę, ale upadek nastąpił po ciosie i Włoch powinien być liczony.

Reklama

Czy w związku z tym przewidujecie złożenie protestu?

Zastanawiamy się czy zrobić coś po złości, czy też lepiej uzyskać jakiś satysfakcjonujący nas kompromis. Teraz na gorąco za wcześnie jest o tym mówić. Wydaje się jednak, że rozsądniejsze będzie wynegocjowanie rewanżu. Tym bardziej, że włoska telewizja ogłosiła pojedynek Krzyśka z Fragomenim najlepszą walką roku. W Italii jest więc ciśnienie na rewanż, a nam jest to na rękę.

Reklama

Ile trzeba będzie poczekać na walkę rewanżową?

Od pół roku do roku. Będziemy chcieli, żeby rewanż nastąpił albo od razu, albo po następnej walce Fragomeniego. Oczywiście Krzysztof w tym czasie też stoczyłby jakieś inne walki. Przed nim jeszcze wielka przyszłość. Ma dopiero 27 lat, nie jest już może bokserskim dzieckiem, ale ciągle jest najmłodszy ze ścisłej światowej czołówki. Don King powiedział kiedyś, że Włodarczyk będzie mistrzem świata, nie wiadomo tylko kiedy to się stanie.

"Diablo" był bardzo rozczarowany po ogłoszeniu werdyktu?

Reklama

Jest jeszcze w szoku. Taki remis to tak jakby zająć czwarte miejsce na olimpiadzie. Nawet gorzej, bo tam są chociaż jakieś punkty, a w boksie goła d...

Abstrahując od kontrowersyjnej postawy sędziego ringowego, ma pan jakieś zastrzeżenia do werdyktu arbitrów punktowych?

Nie czujemy się ograbieni, jeśli o to pan pyta. Ja jestem ostatnim, który mógłby punktować z uwagi na emocje, jakie towarzyszą mi w trakcie oglądania takiej walki. Z tego powodu zawsze pytam się o zdanie fachowców. I muszę powiedzieć, że włoscy dziennikarze punktowali 115:113 dla Krzysztofa, inny dziennikarz wytypował 116:112 dla Polaka. Sam Fragomeni powiedział, że "Diablo" jest czempionem i że chce rewanżu, który udowodni kto z nich dwóch jest lepszy. Zachował się bardzo fair. Rzadko bokserzy w taki sposób komentują walki.

A jak pan ocenia postawę Krzysztofa Włodarczyka?

Na plus trzeba mu zapisać to, że znakomicie rozpoczął walkę, co rzadko mu się zdarza. Obawialiśmy się tych pierwszych starć i jakiegoś przekrętu, bowiem we Włoszech różne rzeczy się zdarzają. Sędziowie mogli orzec jakąś kontuzję, dzięki czemu o wyniku walki zdecydowałby stan kart punktowych. Na szczęście nic takiego się nie stało, a nasz bokser wygrał pierwsze rundy u wszystkich sędziów. Niestety później było gorzej. Krzyśka zatkało, kilka rund oddał niemal za darmo. A przecież kondycja zawsze była jego atutem. Poza tym tak dobry bokser powinien dokończyć rywala po knockdownie, nawet mimo pomocy jaką ten otrzymał od sędziego.

Nie dało się zmienić taktyki, tempa walki, żeby jakoś zaskoczyć Włocha?

To była bitwa, która w dodatku odbywała się na małym ringu. Został on wybrany przez gospodarzy, na co się zgodziliśmy, ale determinowało to sposób walki. Nie było punktowania na odległość, to była walka na wybitkę. Albo oni, albo my. I niewiele brakowało by nam się udało. W 9. rundzie byliśmy już prawie w domu, zabrakło jednak kropki nad "i".

Przed walką bardzo obawialiście się jakichś podstępów i prowokacji ze strony Włochów. Zatrucia jedzenia bądź jakiejś bójki.

Bójka była. Nie wiem, czy była to prowokacja, ale w czasie walki doszło do awantury. Niewiele brakowało, by przerwana była w ogóle walka na ringu. Najpierw Włosi zaczęli się bić między sobą, potem zaatakowali kibiców z Polski, a na koniec do bójki przyłączył się Vincenzo Cantatore, były zawodowy mistrz Europy. Nie wiem, czy to przypadkiem nie on był prowodyrem całego zajścia. A co do innych podstępów to było aż śmieszne. Gdy chodziliśmy do restauracji to kryliśmy się jak tylko mogliśmy, nawet jedzenie dla Krzyśka zamawiał zawsze ktoś inny. Włosi dziwili się, że nie chcemy pić wody dostarczonej przez nich. Gdy przybyliśmy do Rzymu okazało się, że nie zapewniono nam sali treningowej, przejazdów. Muszę jednak przyznać, że byliśmy na to wszystko perfekcyjnie przygotowani, choć ponieśliśmy z tego powodu dodatkowe koszty.

Organizatorzy dwukrotnie przekładali termin walki. Miało to jakieś znaczenie dla jej przebiegu?

Oczywiście, to była fatalna sprawa. W przygotowaniach na konkretny termin każdy tydzień treningu ma ogromne znaczenie, a Krzysiek musiał korygować swoje plany. W tym czasie Fragomeni być może spokojnie czekał, wiedząc że walka odbędzie się dopiero w maju.