Już przed sezonem Franz w jednym z wywiadów mówił, że tylko mistrzostwo Polski zapewni mu pozostanie na posadzie w Lechu. Jeżeli więc prezes Lecha, pan Kadziński, nie rzucał słów na wiatr, Smuda już właściwie może zacząć rozglądać się za nową robotą. Aha - na pewno nie będzie to Celtic Glasgow, chociaż dziennikarze jednej z gazet bardzo, by tego chcieli. Nie wyszliby wtedy na mistrzów ssania z palucha.

Reklama

Pytanie, które się pojawia, jest takie, czy facet faktycznie zasłużył na to, by zostać wywalonym z pracy? Przecież Lech dostarczył nam w tym sezonie tyle pięknych chwil. Przede wszystkim jako pierwsza od lat polska drużyna zagrał w europejskich pucharach także wiosną. Normalnie o tej porze roku kibic znad Wisły musiał emocjonować się tylko Manchesterami i Barcelonami. I nie ma tu wielkiego znaczenia, że Lech wiosenne występy w Europie skończył jeszcze... zimą.

Do tego doszły niesamowite końcówki w reżyserii Franza - które wszyscy porównywali do filmów Hitchcocka - i generalnie ładny dla oka styl poznańskiej lokomotywy. Nie można też zapominać o zdobytym Pucharze Polski. Czy więc Smuda nie ma na swoją obronę okoliczności łagodzących? Może jednak powinien dostać drugą szansę?

Wydaje się, że wcale niekoniecznie. Lech bowiem miał całą ligę na widelcu. Rozniósł zimą Wisłę w Krakowie, a teraz musi oglądać jej plecy. Smuda patrzył jak jego piłkarzom wymyka się z rąk mistrzostwo, jak trwonią wypracowaną przewagę, jak tracą swój wypracowany styl, a piłkarze od których najwięcej zależało, myślą już tylko o zagranicznych kontraktach. Patrzył, ale nie reagował. Franz - słynący przecież przede wszystkim z fantastycznych zdolności mobilizacyjnych - nie potrafił uderzyć pięścią w stół i zebrać rozsypującej się drużyny z powrotem do kupy. Albo inaczej. Znając Smudę pięścią potrafił pewnie uderzyć, i to bardzo mocno, rzucając przy tym rekordową ilość niecenzuralnych słów. Nie potrafił jednak do drużyny dotrzeć i poznańskich obrośniętych w piórka gwiazdorów obudzić.

Reklama

Czy powinien więc dostać drugą szansę? - Jeśli nie będzie tytułu, to wypad - to słowa Smudy z wywiadu dla „Gazety Wyborczej”.