To był ostatni, dwugodzinny trening Mai przez sobotnim wyścigiem elity kobiet podczas mistrzostw świata w Australii. Pierwsze diagnozy nie były najlepsze. Istniało podejrzenie, że Włoszczowska złamała szczękę.

Polka natychmiast została przetransportowana do szpitala w Canberze z opuchniętą twarzą. Na szczęście okazało się, że nie ma złamań. Lekarze zdecydowali się na podanie sterydów, by jak najszybciej zeszła opuchlizna.

O jeździe w wyścigu w ogóle nie ma mowy, prawdopodobnie w tym sezonie Włoszczowska już nie wystartuje.

Jak podkreślił rzecznik Polskiego Związku Kolarskiego, zawodniczka została świetne potraktowana przez obsługę medyczną. W szpitalu przydzielono jej odrębny pokój.

Trasa tegorocznych mistrzostw świata jest uważna za bardzo niebezpieczną. Maja od początku nie miała przekonania do tej trasy. Miała już zresztą jeden wypadek podczas wcześniejszego treningu. Stłukła wówczas oba biodra, odnowiła jej się również kontuzja kciuka.

Polka była jedną z faworytek zawodów - do Australii udała się jako srebrna medalistka olimpijska z Pekinu i zapowiadała walkę o złoty krążek.