"Jesteśmy po wstępnych rozmowach z prezesem Polskiego Związku Tenisowego Jackiem Kseniem i możemy liczyć na pomoc finansową. Myślę, że tego nam brakuje, by przeskoczyć granicę ósmego, czy dziesiątego miejsca w światowym rankingu" - ocenił Fyrstenberg.

Brown sporadycznie pomagał już polskiemu deblowi. Chociażby przed turniejem w Eastbourne, który zakończył się zwycięstwem biało-czerwonych. "Do końca roku będzie z nami Radosław Szymanik. Po nieudanym starcie w US Open przejrzeliśmy na oczy i dotarło do nas, że trener na stałe byłby znaczną pomocą. Jego brak to chyba główny powód wahania naszej formy" - dodał Matkowski.

Z wielkoszlemowym turniejem US Open debliści wiązali duże nadzieje. "Tego występu najbardziej żałuję. Jechaliśmy do Stanów dobrze przygotowani. Porażka z Amerykanami Ryanem Harrisonem i Kaesem Van't Hofem, którzy wystąpili z dziką kartą, przyszła niespodziewanie i dla nas była dużym szokiem. Zapomnieliśmy już jednak o tym i staramy się patrzeć w przyszłość. Skrzydeł dodała nam wygrana w Pucharze Davisa" - przyznał Matkowski.

Polskim deblistom pozostało do rozegrania sześć turniejów. W czwartek wylatują do Azji. Najpierw wystąpią w Kuala Lumpur, potem w Pekinie i Szanghaju, w którym turniej zaliczany jest do serii Masters.

"Zawody w Malezji natomiast są niższej rangi, nisko punktowane za wygraną. Traktujemy je jako przygotowania do następnych turniejów. Po pobycie w Azji wystąpimy w trzech turniejach w Europie, w tym w Paryżu, gdzie w ubiegłym roku rzutem na taśmę wywalczyliśmy finał Masters" - powiedział Matkowski.

Do czołowej ósemki, która ma prawo wystąpić w finale Masters w Londynie brakuje im niewiele. W tej chwili zajmują jedenaste miejsce. "Mamy realne szanse na to, by się dostać. Jeśli się tam nie znajdziemy to na pewno uznamy sezon za bardzo słaby. Naszym ostatnim celem jest właśnie udział w londyńskiej imprezie" - dodał Matkowski.









Reklama