Robert Kubica po raz dziesiąty w karierze stanął na podium mistrzostw świata Formuły 1, zajmując w niedzielę drugie miejsce w wyścigu o Grand Prix Australii na torze Albert Park. Polski kierowca uważa, że to wyjątkowy wynik dla jego nowego zespołu Renault.

Reklama

"Szczerze mówiąc nie spodziewaliśmy się tego. To świetny wynik dla naszego zespołu po ciężkiej pracy, jaką wykonaliśmy w zimie. Wiemy, że przed nami jeszcze długa droga, zanim staniemy się naprawdę konkurencyjni, ale wierzę, że prędzej czy później będziemy w stanie walczyć o podium z najlepszymi zespołami" - powiedział po wyścigu Kubica, który przegrał tylko z Brytyjczykiem Jensonem Buttonem z McLaren-Mercedes.

>>> Kubica drugi w Australii!

Polak wystartował z dziewiątego miejsca; przed pierwszym wirażem znalazł się na czwartej pozycji, korzystając z kraksy z udziałem kilku kierowców. Później wczesna i bardzo szybka zmiana opon pozwoliła mu wrócić na tor przed Brazylijczykiem Felipe Massą z Ferrari.

"Po kwalifikacjach byliśmy trochę rozczarowani, ale udał się dobry start i byłem czwarty. Później zobaczyliśmy, że Jenson szybko zmienił opony na +slicki+ i był dużo szybszy, więc zjechaliśmy od razu okrążenie po nim. Szybki pit stop dzięki mechanikom pozwolił mi wyprzedzić Felipe. Później bardzo ciężki wyścig, bo jechałem ponad 50 okrążeń na jednej mieszance" - zaznaczył Kubica.

"Myślałem, że później znowu się na chwilę zatrzymam, ale mój team powiedział, że nie będzie to konieczne, jeśli potrafię zadbać o opony do końca wyścigu. Dlatego oszczędzałem je, jak tylko mogłem, choć nie było łatwo. Miałem za sobą najpierw Lewisa, a później znów Felipe, ale udało mi się obronić drugie miejsce" - dodał.

W pierwszej połowie dystansu Kubica przez kilka okrążeń nie pozwalał się wyprzedzić Lewisowi Hamiltonowi z McLaren-Mercedes, który po bezskutecznych atakach zdecydował się na wizytę w alei serwisowej. Natomiast w końcówce do Polaka zbliżali się kierowcy Ferrari: Massa i Hiszpan Fernando Alonso, jednak nie zdołali go dogonić.

Reklama

Gdy mijał linię mety flagą w czarno-białą szachownicę machał Polakowi znany aktor amerykański John Travolta. On też wręczył mu srebrną paterę na podium.

czytaj dalej >>>



Kubica po raz czwarty ścigał się na ulicznym torze Albert Park, ale to jego pierwszy udany występ w GP Australii, która do ubiegłego roku otwierała sezon. W 2007 roku nie dotarł do mety z powodu awarii skrzyni biegów. Jego dwa kolejne starty zakończyły kraksy spowodowane przez Japończyka Kazukiego Nakajimę z Williams-Toyota w 2008 r. oraz Niemca Sebastiana Vettela z Red Bull-Renault w poprzedniej edycji.

"Niestety, Australia nie była dotąd dla mnie pomyślna. W ostatnich dwóch sezonach mogłem być na podium, jednak z różnych powodów tak się nie działo. Drugie miejsce, to wyjątkowy wynik dla naszego zespołu, ale prawdopodobnie nie bylibyśmy w stanie osiągnąć go w normalnym wyścigu" - przyznał Kubica.

Na kwadrans przed rozpoczęciem GP Australii zaczął padać deszcz, a opady towarzyszyły kierowcom przez pierwsze minuty rywalizacji, zanim ustały. Już przy wejściu w pierwszy wiraż zrobiło się ciasno; Alonso znalazł się między Buttonem i Niemcem Michaelem Schumacherem z Mercedes GP-Petronas. W wyniku tego jego Ferrari obróciło się, uszkadzając przednie skrzydło Schumacherowi i zmusiło go do wizyty w boksie.

Ten karambol udało się ominąć Polakowi i znalazł się na czwartej pozycji, jednak chwilę później na Albert Park pojawił się "samochód bezpieczeństwa" po zderzeniu Japończyka Kamui Kobayashi z Sauber-Ferrari z Niemcem Nico Huelkenbergiem z Williams-Cosworth. Po uprzątnięciu rozsypanych elementów rywalizację wznowiono po pięciu rundach.

Później także do Kubicy uśmiechnęło się szczęście, bowiem gdy zajmował trzecie miejsce awaria układu hamulcowego wyeliminowała lidera Niemca Sebastiana Vettela z Red Bull-Renault na 26. okrążeniu. Dzięki temu był już drugi, za Buttonem.

"Robert pojechał perfekcyjny wyścig: dbał o samochód i opony, ale walczył ostro o wysokie pozycje. Należy powiedzieć +doskonała robota+ naszym mechanikom, bo spisali się fantastycznie, pozwalając Robertowi wyjechać z boksu przed Massą. Tylko dla Witalija wyścig skończył się rozczarowaniem, ale on ciągle jeszcze uczy się Formuły 1. Bardzo dobrze wystartował i przy założonej taktyce mógł powalczyć o punkty, ale popełnił jeden błąd" - ocenił szef teamu Renault Eric Boullier.

Rosjanin Witalij Pietrow odpadł z rywalizacji na 11. okrążeniu, po tym jak stracił panowanie nad bolidem i wylądował na żwirowym poboczu.