Mimo że liczba teamów wzrosła w tym roku z 10 do 12, ich łączne dochody ze sponsoringu spadną o 115 mln dol. Według raportu Formula Money przychody marketingowe osiągnęły najniższy poziom od pięciu lat – 705 mln dol.
Średnie wpływy od sponsorów wynoszą 58,8 mln dol. na team (28,4-procentowy spadek). Oczywiście ta liczba ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Mniejsze teamy dostają ułamek tej sumy, podczas gdy przychody samego Ferrari stanowią 35 proc. całości. Włoski team z Maranello zarobi na sponsorach rekordowe 245 mln dol., głównie dzięki wsparciu hiszpańskiego banku Santander, który dla Ferrari porzucił McLarena.
Sponsorem, który wykazuje się wielką hojnością, jest Petronas, który kiedyś wspierał BMW Sauber, a dziś płaci debiutującemu niemieckiemu dream teamowi z Michaelem Schumacherem w składzie 55 mln dol.
Inne nowe zespoły, czyli Lotus, Hispania Racing Team i Virgin, mają znacznie trudniej. Jak dotąd nie poradziły sobie z zabezpieczeniem budżetu na cały sezon, czyli około 64 mln dol. HRT ma kontrakt jedynie na 500 tys., dalsze 32 miliony pokrywają właściciel i wkłady od kierowców. Wzrost wpływów zanotował team Red Bull – z 14,7 do 32,2 mln dol. (oprócz 100 mln zapewnianych przez markę Red Bull).
Globalne zmniejszenie sponsoringu jest spowodowane wycofaniem się z F1 silnych marek ING i Panasonic, które łącznie wydawały tu 125 mln dol. Spośród 29 nowych sponsorów w tym sezonie żaden nie wydaje więcej niż 10 mln dol. rocznie