Sytuacja miała miejsce na przedostatnim okrążeniu wyścigu w Melbourne. Na tor po kolizji bolidów Roberta Kubicy i Sebastiana Vettela wjechał safety car.W czasie neutralizacji zabronione jest wyprzedzanie, a taki właśnie manewr wykonał Jarno Trulli, który minął Lewisa Hamiltona. Włoch dojechał do mety na trzecim miejscu, Brytyjczyk był tuż za nim. Kilka godzin po zakończeniu GP stewardzi FIA zachowanie kierowcy Toyoty zinterpretowali jako niedozwolone i nałożyli na niego 25-sekundową karę. Trulli tym samym spadł w klasyfikacji wyścigu z trzeciej na dwunastą pozycję. Hamilton mógł się cieszyć pierwszego podium w sezonie.

Do wczoraj. Po czterech dniach sędziowie przyznali się do błędu i oddali Trulliemu, to na co zasłużył. Przesłuchali ponownie obu kierowców i przeanalizowali zapis rozmowy (drogą radiową) między Hamiltonem a szefem McLarena Martinem Whitmarshem tuż przed zakończeniem wyścigu. Brytyjczyk przyznał w niej, że Trulli w pewnym momencie wyjechał na trawę, więc siłą rzeczy musiał go minąć, nawet jeśli jechał bardzo wolno.

Reklama

>>>Hamilton został zdyskwalifikowany

"Później powiedzieli mi, żebym go puścił i oddał mu to trzeciej miejsce. I zrobiłem to" - powiedział Hamilton podczas pierwszego przesłuchania w Melbourne. Jak się okazało, mistrz świata i jego team kłamali. „Naruszyli artykuł 151 - zachowali się wybitnie niesportowo” - czytamy w oświadczeniu FIA.

"Wygrała sprawiedliwość. Ja nigdy nikogo nie okłamałem. Muszę podziękować FIA" - powiedział wczoraj zadowolony Trulli. Hamilton ze złości nawet nie wyjechał na tor Sepang, na którym w niedzielę odbędzie się GP Malezji.