Od najbliższego piątku kibice po raz pierwszy od wznowienia rozgrywek pojawią się na meczach piłkarskich i żużlowych. Obiekty mogą być zapełnione maksymalnie w 25 procentach, co akurat w Lesznie oznacza, że na trybunach zasiądzie nieco ponad cztery tysiące widzów. Całkowita pojemność stadionu im. Alfreda Smoczyka wynosi ok. 16 7000.
Policzyliśmy co do krzesełka i w piątek na meczu będzie mogło zasiąść dokładnie 4083 widzów. Zgodnie z rozporządzeniem ministerstwa, musimy zachować odległość trzech miejsc między kibicami. Nie ukrywam, że po tak długiej przerwie i przy takim rywalu, to gdyby stadion był całkowicie otwarty, na pewno sprzedalibyśmy wszystkie wejściówki - powiedział Rafał Dobrowolski z biura prasowego leszczyńskiego klubu.
W pierwszej kolejności na stadion wejdą kibice, którzy zrzekli się pieniędzy z karnetów na sezon 2020 lub też nie podjęli dotąd żadnej decyzji w tej kwestii - tych jest ok. półtora tysiąca. Pierwszeństwo w zakupie biletów będą mieli fani, którzy z kolei swoje karnety przebukowali na kolejny sezon. Pozostała część wejściówek trafi do sprzedaży.
Jak zaznaczył Dobrowolski, wpuszczenie na stadiony kibiców wcale nie oznacza zwiększenia przychodów klubów.
Robimy to wyłącznie dla kibiców, bo my nie zarabiamy na takim meczu. Musimy zatrudnić odpowiednią liczbę ochroniarzy, zapewnić środki dezynfekujące. O dochodach możemy mówić, gdy sprzedamy cztery tysiące biletów, nie wliczając w to karnetów. Myślę, że podobnie jest w innych klubach - podkreślił.
Oba zespoły udanie zainaugurowały sezon 2020 - wrocławianie u siebie wysoko pokonali Motor Lublin (55:35), z kolei Unia wygrała na wyjeździe z Moje Bermudy Stalą Gorzów 49:41.