"Na wyścigi nie jeżdżę, bo mam sporo obowiązków, a młody nie lubi, jak mu się przeszkadza w pracy" - mówił niedawno DZIENNIKOWI Artur Kubica. "Wolę testy od wyścigów. Można wtedy być naprawdę blisko akcji. I nie ma tego całego zamieszania" - dodaje.
Po raz ostatni Kubica senior był blisko syna w padoku podczas ubiegłorocznego wyścigu o Grand Prix Hiszpanii. Potem komentował jego występy w studio Polsatu. Na domowy wyścig - jak Grand Prix Węgier określa Robert - jednak się skusił - pisze "Fakt".
"McLaren i Ferrari nadal są szybsze od BMW Sauber, choć na niektórych torach ten dystans maleje. I Hungaroring jest takim obiektem, który powinien sprzyjać Robertowi" - dodaje Artur Kubica.
Wprawdzie dwa ostatnie wyścigi nie wyszły Polakowi, ale na Węgrzech może być inaczej. Do toru Hungaroring Robert ma szczególny sentyment. Tutaj w 1997 roku pierwszy raz oglądał na żywo wyścig Formuły 1. Wtedy wygrał Jacques Villeneuve.
Po dziewięciu latach Robert rozpoczął starty w wyścigach Formuły zastępując na Węgrzech właśnie Kanadyjczyka. Na mecie swojego pierwszego wyścigu w F1 był 7. I nawet późniejsza dyskwalifikacja za zbyt lekki bolid nie zburzyła opinii mówiącej, że to był niezwykle udany debiut. Rok później Polak finiszował piąty, ale niewiele brakowało mu do podium.
Teraz dodatkowym dopingiem dla Roberta będzie obecność 30 tysięcy polskich kibiców na trybunach. Na pewno zadbają oni o to, by nasz kierowca faktycznie czuł się na torze jak u siebie w domu.