"To było szalone wyzwanie. Cieszę się z tego, że wziąłem w nim udział. Nie mogę uwierzyć w swoje zwycięstwo" - stwierdził Green. A czym zaskoczył sędziów, że udało mu się pokonać Robinsona w finale? Przeskoczył stolik sędziowski... I dostał 50 punktów od arbitrów oceniających zawodników.

Ubiegłoroczny zwycięzca zebrał ich o dziewięć mniej. "Wiedziałem, że będzie ciężko" - ocenił Robinson. A Green dodał: "Z roku na rok jest coraz trudniej. Trzeba być kreatywnym i mieć swój styl. Fajnie, że moje próby zostały dobrze ocenione".

Dzięki temu osłodził trochę życie kolegom z Boston Celtics, którzy w lidze spisują się poniżej oczekiwań. Teraz przynajmniej mogą się chwalić, że mają w składzie zawodnika najlepiej pakującego piłkę do kosza w całej NBA.