Rezerwowy środkowy Miami Heat był zszokowany, kiedy usłyszał informację o katastrofie. "To było jak mocny cios. Kiedy się dowiedziałem o wypadku, stanąłem jak wryty. Spodziewałem się najgorszego. Na szczęście potem rozmawiałem telefonicznie z bratem i zapewnił mnie, że nic mu się nie stało" - powiedział z ulgą Michael Doleac.
"Powiedział mi też, że oprócz nich leciał także drugi helikopter. Zostali zaatakowani z działa maszynowego i rozbili się. Kilku jego kolegów zostało lekko rannych, ale to nic poważnego. Drugi z helikopterów powrócił po kilku minutach i ewakuował wszystkich z miejsca upadku" - wyjaśnił koszykarz.