Nic nie wskazywało na porażkę "Byków". Po pierwszej połowie Chicago prowadziło różnicą 16 punktów. W trzeciej części gry za odrabianie strat Pistons wzięli się Tayshaun Prince i Chauncey Billups. Pierwszy z nich zdobył 23 pkt, a drugi dodał 21.
Trener z Detroit nazywa Prince'a cichym bohaterem meczu. "Na boisku nie rzuca się w oczy, ale ciężko pracuje na sukces drużyny. Efektem tego było w czwartek 23 punktów i 11 zbiórek oraz wiele udanych zagrać w kluczowych momentach spotkania. To on wyciągnął nas z tarapatów" - powiedział po meczu trener
Czwarte spotkanie odbędzie się w niedzielę, także w Chicago. W historii NBA jeszcze żadnemu zespołowi nie udało się awansować do kolejnej rundy po porażkach w pierwszych trzech spotkaniach.
"Teraz musimy dokonać cudu, by awansować. Zdajemy sobie z tego sprawę, ale nie wybiegam myślami tak daleko. Każdy najbliższy mecz będzie dla nas jak finał i tylko o tym myślimy" - stwierdził szkoleniowiec "Byków" Scott Skiles.
W trzecim meczu z Pistons w jego drużynie najlepiej zaprezentowali się Luol Deng oraz Ben Gordon.