Bułgaria: Filip Widenow 26, Earl Calloway 12, Stefan Georgiew 12, Czawdar Kostow 8, Zlatin Georgiew 7, Dejan Iwanow 5, Kalojan Iwanow 3, Asen Welikow 1, Nikołaj Warbanow 0;

Polska: Maciej Lampe 18, Thomas Kelati 17, Marcin Gortat 10, Łukasz Koszarek 7, Dardan Berisha 6, Michał Chyliński 5, Filip Dylewicz 5, Adam Hrycaniuk 2, Łukasz Majewski 0;

Reklama

Polscy koszykarze, którzy prowadzili przez większą część spotkania, w końcówce zaprzepaścili szansę na cenne zwycięstwo. Nie potrafili zatrzymać lidera gospodarzy 30-letniego Filipa Widenowa (Żeleznik Belgrad), który w ostatniej kwarcie uzyskał 14 punktów, w tym trzykrotnie trafił zza linii 6,25 m, a w całym spotkaniu uzyskał 26 pkt i miał sześć zbiórek.

Biało-czerwonym nie pomogła znakomita gra Macieja Lampego w pierwszej połowie i dobra postawa rozkręcającego się z minuty na minutę Marcina Gortata. Obaj podkoszowi zakończyli mecz z tzw. double-double - Lampe: 18 pkt i 11 zbiórek, a Gortat: 10 pkt i 12 zbiórek.

Reklama

Pierwszą kwartę Polacy rozpoczęli znakomicie, a nie do zatrzymania dla rywali był Lampe, który w tej części gry zdobył 12 pkt. Po 10 minutach podopieczni trenera Griszczuka prowadzili 21:12. Rotacja w defensywie, skuteczne akcje Thomasa Kelatiego i Lampego, którzy wykorzystywali asysty Łukasza Koszarka, dobra zmiana Adama Hrycaniuka, który zastąpił Gortata, to wszystko dawało Polakom przewagę w drugiej kwarcie. W 15. minucie biało-czerwoni prowadzili 29:18.

Najlepsza w wykonaniu Polaków była trzecia kwarta. Lampego udanie zastąpił kapitan Filip Dylewicz (zdobył pięć punktów z rzędu), rzuty z dystansu Koszarka i wyprowadzane przez niego kontrataki dały najwyższe prowadzenie - 52:38 w 26. minucie.

Bułgarzy, mimo słabej skuteczności rzutów za dwa punkty - 39 procent w całym spotkaniu, w czwartej kwarcie zaczęli odrabiać straty dzięki rzutom zza linii 6,25 m i lepszej defensywie. Polacy nie potrafili zatrzymać Widenowa, a gdy z parkietu zszedł na kilkadziesiąt sekund jedyny nominalny rozgrywający Koszarek, zaczęły się mnożyć straty.

Reklama

W 35. minucie po rzucie "za trzy" Kostowa Bułgaria objęła pierwsze prowadzenie od drugiej minuty - 60:58. W nerwowej końcówce gospodarze nie mylili się w rzutach z dystansu, a w polskim zespole trafiał tylko 22-letni Dardan Berisha. To po jego akcji na 160 sekund przed końcem polska drużyna prowadziła po raz ostatni (65:64).



Bezbłędna gra Widenowa dała rywalom sukces, choć po rzucie zza linii 6,25 m Berishy na trzy sekundy przed końcem Polacy przegrywali 70:72. Faulowany Widenow po spudłowaniu pierwszego rzutu wolnego drugiego nie wykorzystał specjalnie, piłkę zebrał silny jednak Kalojan Iwanow i zdobył ostatnie punkty ustalając wynik meczu na 74:70.

"W pierwszej połowie wszystko było dobrze, bo graliśmy zespołowo, mądrze, były asysty i obrona. W drugiej połowie wyglądaliśmy jak młoda, niedoświadczona drużyna. Nie poradziliśmy sobie z bardziej agresywną defensywą rywali, spanikowaliśmy. Za mało wykorzystywaliśmy Marcina (Gortata - PAP), bo przecież jest lepszym, silniejszym graczem, ma lepsze warunki fizyczne niż Bułgarzy. Popełniliśmy błędy w ataku w kluczowych momentach. Przegraliśmy mecz na własne życzenie" - powiedział po meczu dla portalu Polskiego Związku Koszykówki Thomas Kelati.

"Wiedzieliśmy, że Widenow jest znakomitym strzelcem, ale nie udało się go zatrzymać. Jestem zły. Zazwyczaj, w innych drużynach, pilnuję najlepszych strzelców, ale w tym spotkaniu nie byłem odpowiedzialny za to. W pierwszej połowie nie kryłem go nawet przez chwilę. Mogłem w przerwie powiedzieć o tym trenerowi, tym bardziej, że Widenow to bardzo doświadczony gracz. Nie zrobiłem tego i dlatego ma do siebie pretensje" - dodał.

"Graliśmy przez prawie cały mecz to, co zakładaliśmy przed rozpoczęciem, to o czym rozmawialiśmy na treningach. W czwartej kwarcie mieliśmy jednak problemy, gdy popełniliśmy pięć strat. No i przede wszystkim Filip Widenow trafił w tej części najważniejsze rzuty z dystansu. Cóż, idziemy dalej" - powiedział na konferencji prasowej trener Polski Igor Griszczuk.

"Byliśmy pod wielką presją. To był naprawdę trudny mecz, także dlatego, że walczyliśmy o pierwsze punkty we własnej hali. Presja sprawiła, że zagraliśmy tak słabo w pierwszej połowie. O wygranej czwartej kwarcie i końcowym zwycięstwie zdecydował charakter i przygotowanie fizyczne. Jestem dumny z moich koszykarzy" - powiedział na konferencji trener Bułgarów Rosen Barczowski.