Bryant w trzech pierwszych kwartach nawet raz nie trafił z gry. Mimo to, gdy na niespełna pół minuty przed końcem spotkania najsłabsza ekipa Konferencji Zachodniej niespodziewanie wygrywała dwoma punktami, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Pięciokrotny mistrz NBA popisał się celnym rzutem za trzy, na który "Szerszenie" nie zdołały już odpowiedzieć.

Reklama

To było straszne. Rzuty, które oddawałem były dobre, często z czystych pozycji, ale po prostu nie znajdowały drogi do kosza. Na szczęście cały czas miałem wsparcie kibiców i kolegów z drużyny. Wiem jednak, że gdybym w końcówce też chybił, to wszyscy chcieliby mnie zabić - przyznał Bryant.

W zespole Lakers najskuteczniejszy był Hiszpan Pau Gasol - 21 pkt i 11 zbiórek. Wśród gości na wyróżnienie zasługuje Jarrett Jack - 18 pkt i 10 asyst.

Siódme zwycięstwo z rzędu odnieśli w sobotę koszykarze San Antonio Spurs. Tym razem we własnej hali pokonali Indiana Pacers 112:103. Przyjezdni ze wschodu w tym spotkaniu nie prowadzili nawet przez moment, a już w połowie spotkania przegrywali 48:64.

"Ostrogi" do triumfu poprowadził Tim Duncan - 23 pkt i 11 zbiórek. Po 18 dołożyli Francuz Tony Parker i Argentyńczyk Manu Ginobili. Spurs z bilansem 36-14 w Konferencji Zachodniej zajmują drugie miejsce. Prowadzi Oklahoma City Thunder (39-12).

Na wschodzie coraz bliżej zapewnienia sobie miejsca w fazie play off są New York Knicks, którzy pokonali u siebie Cleveland Cavaliers 91:75. Nowojorczycy zajmują obecnie ósme miejsce, ostatnie premiowane awansem, a od sklasyfikowanych na dziewiątej lokacie Milwaukee Bucks mają już o trzy zwycięstwa więcej. "Kozły" tym razem uległy Memphis Grizzlies 95:99.

Kłopotem Knicks są jednak kontuzje. Problemy z kręgosłupem na minimum dwa tygodnie wyłączyły z gry skrzydłowego Amare Stoudemire'a. Teraz wszystko wskazuje na to, że z powodu uszkodzonej łąkotki w tym sezonie na parkiet nie wybiegnie już Jeremy Lin.

Reklama

Amerykanin chińskiego pochodzenia zaliczył przełomowy sezon. Jeszcze w grudniu nie miał klubu, ale dwa miesiące później błyskawicznie zdobył status gwiazdy, prowadząc nowojorczyków do siedmiu wygranych z rzędu.

Gdybym operacji poddał się wcześniej moja sytuacja byłaby bardzo trudna. Prawdopodobnie nie miałbym klubu, a podczas letniej ligi musiałbym walczyć o angaż gdziekolwiek. Teraz jednak wcale nie jest mi łatwiej, bo gdy sezon regularny wkracza w decydującą fazę pozostaje mi jedynie wszystkiemu bezsilnie się przyglądać - powiedział Lin, którego rehabilitacja potrawa około sześciu tygodni, a ostatni mecz Knicks rozegrają 26 kwietnia.