Decydujące dla losów spotkania w Memphis było ostatnie pięć minut trzeciej kwarty. Grizzlies od stanu 58:53 stracili 20 punktów z rzędu. W czwartej odsłonie "Jastrzębie" nie pozwoliły sobie odebrać zwycięstwa.

Za dużo elementów w naszej grze dziś nie funkcjonowało należycie. Niska była skuteczność, za mało asyst. Koszykarze wyglądali na zmęczonych. Biegali i myśleli za wolno - przyznał trener gospodarzy Lionel Hollins.

Reklama

W jego zespole po 18 pkt uzyskali Hiszpan Marc Gasol i Zach Randolph, który miał też 13 zbiórek. Wśród zwycięzców wyróżnili się Josh Smith - 24 pkt i rezerwowy Louis Williams, który zdobył 21, w tym 13 w kluczowej trzecie kwarcie.

Na niepowodzeniu drużyny z Memphis skorzystali San Antonio Spurs, którzy bez problemów pokonali w Charlotte tamtejszych Bobcats 132:102. "Ostrogi" wygrały dziewięć z ostatnich 10 meczów i mają obecnie najlepszy - 17-4 - bilans w lidze.

Goście tylko w jednej kwarcie zdobyli mniej niż 30 pkt, a ich skuteczność rzutów z gry w całym spotkanie wyniosła 55,6 proc. Trafili aż 19 "trójek" (na 34 próby) i spudłowali ledwie dwa z 15 wolnych.

Reklama

Nasza skuteczność w rzutach za trzy punkty była fenomenalna. To się rzadko zdarza, nawet w NBA. Myślę, że dziś każdy inny zespół miałby problem, by nas pokonać - powiedział trener Spurs Gregg Popovich, który tradycyjnie dokonywał wielu zmian w składzie. Każdy z rezerwowych spędził na parkiecie ponad 12 minut.

23 pkt zdobył dla zwycięzców Danny Green, a Francuz Tony Parker - 22. Wśród Bobcats najskuteczniejszy był Kemba Walker - 23.

Reklama

Po dwóch porażkach zwycięstwo odnieśli Miami Heat. Obrońcy tytułu pokonali we własnej New Orleans Hornets 106:90. To ich 13. sukces w sezonie, przy pięciu przegranych, a w Konferencji Wschodniej lepiej spisują się dotychczas tylko nowojorscy Knicks (14-5).

Dwyane Wade uzyskał 26 pkt dla gospodarzy, a LeBron James - 24, tyle samo, co lider "Szerszeni" Ryan Anderson.

Przede wszystkim wyglądaliśmy lepiej fizycznie niż w poprzednich dwóch występach, sprawniej funkcjonowała też defensywa - ocenił szkoleniowiec Heat Erik Spoelstra.

Na miano bohatera dnia w NBA zasłużył rozgrywający Dallas Mavericks O.J. Mayo. W wygranym przez jego zespół 116:109 wyjazdowej potyczce z Houston Rockets zdobył 40 pkt i miał osiem zbiórek. To jego najlepsze osiągnięcia, odpowiednio, w karierze oraz sezonie.

To był niewiarygodny mecz w jego wykonaniu. Pokazał wielką siłę mentalną i niesamowitą chęć zwycięstwa - przyznał trener "Mavs" Rick Carlisle.

39 pkt dla gospodarzy uzyskał z kolei James Harden, który zanotował również dziewięć asyst i sześć zbiórek. Po miesięcznej przerwie spowodowanej chorobą i śmiercią córki "Rakiety" znowu prowadził Kevin McHale.

Marcin Gortat zdobył sześć punktów i miał trzy zbiórki, a drużyna Phoenix Suns, w której występuje, przegrała w Los Angeles z Clippers 99:117. To szósta z rzędu porażka "Słońc" i 14. w sezonie. Ostatni raz tak długa seria kolejnych przegranych zdarzyła im się w marcu 2009 roku.

Polak przebywał na parkiecie 24 minuty, trafił dwa z trzech rzutów z gry i oba wolne, miał trzy zbiórki w obronie, asystę, blok, dwie straty i dwa faule.

Rezerwowy Michael Beasley z dorobkiem 21 pkt był najskuteczniejszym zawodnikiem Suns. Dwa mniej uzyskał Shannon Brown.

W zespole gospodarzy, w którym zabrakło kontuzjowanego Chaunceya Billupsa, wyróżnili się Blake Griffin - 24 pkt i Jamal Crawford - 21.

"Słońca", których obecny bilans to siedem zwycięstw i 14 porażek, mogą go poprawić już w niedzielę, gdy spotkają się na własnym parkiecie z Orlando Magic.