Goście, którzy przegrali cztery z poprzednich pięciu spotkań w lidze, przerwali na sześciu serię zwycięstw "Czarodziejów" na własnym parkiecie. Ostatni raz koszykarze ze stolicy przegrali u siebie 3 lutego z broniącymi tytułu Golden State Warriors.
O wyniku sobotniego spotkania w dramatycznej końcówce decydowały rzuty wolne. Na 41,5 s przed ostatnią syreną przy wyniku 98:97 dla gości wykonywał je najlepszy zawodnik Wizards John Wall. Trafił jeden. Gospodarze wybronili akcję rywali i na 11 s przed końcem na linii stanął z kolei faulowany w ataku na kosz Nene. Brazylijczyk, który pół minuty wcześniej zastąpił Gortata, także miał udaną tylko jedną próbę.
Przy stanie 99:98 dla gospodarzy na trzy sekundy przed upływem regulaminowego czasu gry rzuty wolne wykonywał najlepszy w zespole Pacers Paul George. Nie pomylił się. Wizards mieli jeszcze szansę, trener Randy Wittman wziął czas i rozrysował akcję, ale rzut Walla z trudnej pozycji był niecelny.
Słabo wykonywane przez gospodarzy rzuty wolne (15/24, rywale – 19/20) oraz większa liczba strat (16-12) spowodowały, że organizowana w Waszyngtonie już po raz trzeci „Polish Heritage Night" (Noc Polskiego Dziedzictwa) nie była tak radosna dla Gortata, jego kolegów z drużyny i gości, jak mogła być.
Tego dnia na trybunach hali Verizon Center wśród 20356 widzów zasiadło więcej niż zwykle rodaków 32-letniego łodzianina. Z kraju przybyli zaproszeni przez koszykarza goście, wśród nich żołnierze jednostki „Grom”, zaprezentowani w przerwie na parkiecie oraz młodzi adepci koszykówki, zwycięzcy wakacyjnych campów organizowanych przez Fundację MG13. Obecny był ambasador RP w Stanach Zjednoczonych Ryszard Schnepf.
Przed meczem Gortat wręczył koszulkę Wizards z numerem „13” pułkownikowi Romualdowi Lipińskiemu, 90-letniemu weteranowi II wojny światowej. W przerwach w grze publiczność uczestniczyła w konkursach tematycznie związanych z Polską, oglądała też na telebimie Gortata częstującego kolegów z zespołu polskimi pierogami. W przerwie spotkania na parkiecie występował zespół cheerleaderek z Gdyni.
Polski środkowy był zdecydowanie najlepiej zbierającym zawodnikiem spotkanie, ale w ataku miał niższą skuteczność niż zwykle. Przebywał na parkiecie 33 minuty, trafił trzy z ośmiu rzutów za dwa punkty i dwa z czterech wolnych, zebrał 10 piłek w obronie i sześć w ataku, miał dwie asysty, przechwyt, cztery bloki i stratę. Popełnił jeden faul. W sobotę przekroczył liczbę 4500 zbiórek uzyskanych w sezonie zasadniczym NBA (ma ich 4501).
Liderem zespołu gospodarzy był John Wall – 25 pkt, 12 asyst i sześć zbiórek. Markieff Morris dodał 14 pkt, a Bradley Beal, który po długiej przerwie wrócił do pierwszej piątki i wystąpił bez maski ochronnej na twarzy - 12. Ten ostatni doznał jednak kontuzji miednicy w trzeciej kwarcie i już nie wrócił na boisko.
W zespole gości wyróżnili się superstrzelec Paul George – 38 pkt (13/22 z gry, 8/8 z wolnych), Monta Ellis – 17 i George Hill – 12.
Do przerwy Wizards trafili 59 procent rzutów z gry i wydawało się, że kontrolują spotkanie. Pod koniec drugiej kwarty wypracowali najwyższą, 14-punktową przewagę (59:45). Rywale odrobili starty na początku czwartej odsłony, a na cztery i pół minuty przed końcem objęli czteropunktowe prowadzenie (91:87). Potem osiem kolejnych punktów, po dwóch ekwilibrystycznych akcjach z faulem Walla oraz rzucie z półdystansu Morrisa, zdobyli Wizards, ale nie utrzymali przewagi.
Koszykarze z Waszyngtonu z bilansem 30-32 pozostają na 10. miejscu w Konferencji Wschodniej.
Kolejne trzy spotkania rozegrają na wyjeździe: we wtorek z Portland Trail Blazers, w piątek z Utah Jazz i dzień później z Denver Nuggets.