Ówczesne rozgrywki "Byki", z legendarnym Michaelem Jordanem w składzie, zakończyły z bilansem 72-10.
Pierwszej porażki, w rozpoczętym 27 października sezonie, koszykarze z Oakland doznali dopiero 12 grudnia. Po 24 zwycięstwach ich pogromcami okazali się Milwaukee Bucks. Później ulegli Dallas Mavericks, Denver Nuggets, Detroit Pistons, Portland Trail Blazers, Los Angeles Lakers, San Antonio Spurs, Boston Celtics i Minnesota Timberwolves.
Choć Grizzlies przed meczem zapowiadali, że zrobią wszystko, aby uniemożliwić Warriors przejście do historii, to tak naprawdę nawet nie nawiązali z nimi walki. Gospodarze już po pierwszej kwarcie prowadzili różnicą 14 punktów i później kontrolowali przebieg meczu.
Rewelacyjnie grał Stephen Curry. Lider "Wojowników" zdobył 46 punktów, trafiając m.in. 10 rzutów "za trzy". Łącznie w całym sezonie 28-letni zawodnik był skuteczny w aż 402 takich próbach. Żaden inny koszykarz w historii NBA nie przekroczył pułapu 300 trafionych "trójek" w jednych rozgrywkach.
Gratuluję Warriors. To grupa świetnych facetów zarówno na parkiecie, jak i poza nim. Jeśli ktoś miał pobić rekord Bulls, to cieszę się, że zrobili to właśnie oni - napisał na Twitterze prezydent USA Barrack Obama, zadeklarowany kibic chicagowskiej drużyny.
Choć takim wyczynem zespół przeszedł do historii, to nie zamierza hucznie świętować.
Nie ma takiej możliwości. Pewnie wzniesiemy toast lampką wina, ale to wszystko. Ten rekord nic nie będzie znaczył, jeśli nie zdobędziemy mistrzostwa - podkreślił strzelec Klay Thompson.
W pierwszej rundzie fazy play off Warriors zagrają z Houston Rockets. W poprzednim sezonie te drużyny spotkały się dopiero w finale Konferencji Zachodniej. W obecnych rozgrywkach teksańska drużyna spisywała się jednak znacznie słabiej i o awans do play off musiała walczyć do samego końca.
W poniedziałek "Rakiety" przypieczętowały go wygrywając we własnej hali z Sacramento Kings 116:81. Najlepszy w zwycięskiej drużynie był James Harden, który zdobył 36 punktów.
Na początku sezonu wydawało się, że awans do play off nie będzie wielkim wysiłkiem. Mieliśmy jednak wiele złych dni i jestem dumny z tego, jak drużyna je przezwyciężyła. Najważniejsze jest to, że na koniec sezonu jesteśmy silniejsi niż byliśmy na jego początku - powiedział trener Rockets J.B. Bickerstaff.