Mecz trwa 48 minut, więc mamy czas, aby poprawić swoją grę - powiedział po pierwszej kwarcie trener Thunder Billy Donovan. W niej jego podopieczni popełnili aż sześć strat.
Szkoleniowiec na lepszą postawę drużyny musiał jeszcze trochę poczekać, bo do przerwy Thunder zwiększyli liczbę strat do dziesięciu i przegrywali 47:60. Później dokonali jednak coś, co nie udało się wcześniej w tym sezonie żadnemu zespołowi - pokonali Warriors, choć ci po pierwszej połowie prowadzili ponad dziesięcioma punktami.
W trzeciej kwarcie przebudził się Russell Westbrook. 27-letni rozgrywający gości z pierwszych dziesięciu rzutów w meczu trafił tylko jeden, ale w tej części gry, w zaledwie sześć minut zdobył 19 punktów i Thunder przegrywali już tylko 85:88.
O ile przyjezdni spisywali się coraz lepiej, tak Warriors obniżali loty. Przez ponad siedem minut decydującej kwarty trafili tylko dwa rzuty z gry i to goście osiągnęli ośmiopunktowe prowadzenie. To nie był jednak koniec emocji, bo słabszy okres przytrafił się drugiej z gwiazd Thunder - Kevinowi Durantowi, który spudłował siedem kolejnych rzutów. Gospodarze na dwie minuty przed ostatnią syreną zmniejszyli stratę do zaledwie punktu, ale na więcej nie było ich stać.
Po prostu podjęliśmy walkę. Warriors to świetna drużyna, ale nam również niczego nie brakuje. Wiemy co potrafimy i że każdego można pokonać - podkreślił Westbrook, który mecz zakończył z dorobkiem 27 punktów, 12 asyst i aż siedmiu przechwytów. Durant zapisał na swoim koncie 26 punktów i dziesięć zbiórek.
Najlepszymi strzelcami wśród pokonanych byli Stephen Curry (26 punktów) i Klay Thompson (25), jednak w kluczowym momencie skuteczność ich opuściła. Co więcej "Wojownicy" spotkanie zakończyli z 14 stratami (Thunder z 12). Aż siedem z nich popełnił Curry, wybrany w ubiegłym tygodniu po raz drugi z rzędu najbardziej wartościowym zawodnikiem (MVP) sezonu. Na pocieszenie pozostało mu ustanowienie rekordu kolejnych meczów fazy play off z trafionym rzutem "za trzy". To było jego 45. takie spotkanie. Poprzednim rekordzistą był Reggie Miller.
Porażka w pierwszym meczu, szczególnie na własnym parkiecie, nigdy nie jest miłym uczuciem. Na szczęście drugie spotkanie także zagramy u siebie i będziemy mieli okazję pokazać z jakiej gliny jesteśmy ulepieni - powiedział Curry.
W finale Konferencji Wschodniej Cleveland Cavaliers zmierzą się z Toronto Raptors. Pierwsza konfrontacja we wtorek w Ohio.