Gortat na parkiecie przebywał 26 minut i trafił jeden z czterech rzutów z gry. Jego dorobek uzupełnia siedem zbiórek, dwa bloki i jedna asysta. Miał także trzy straty i popełnił trzy faule. Polski środkowy w pierwszych dziewięciu meczach średnio na mecz notował ponad 12 pkt i blisko 10 zbiórek, ale ostatnio jest mniej widoczny.

Reklama

Hawks to jedna z najgorszych drużyn w obecnych rozgrywkach - z 13 meczów zdołała wygrać zaledwie dwa. Wizards kroku dotrzymywała tylko w pierwszej połowie. W drugiej kwarcie przez chwile prowadziła nawet siedmioma punktami. Później jednak gospodarze zdecydowanie przejęli inicjatywę a na początku czwartej części gry ich przewaga sięgnęła aż 25 punktów.

"Czarodzieje" by wygrać nie musieli nawet zbyt obciążać swojego lidera Johna Walla. 27-letniemu rozgrywającemu doskwierała migrena i zdobył tylko 13 punktów.

"Przed meczem nie byłem w stanie nawet wyjść na rozgrzewkę. Potrzebowałem dwóch kroplówek by wreszcie poczuć w sobie jakąś energię" - przyznał.

Najskuteczniejszy wśród zwycięzców był Bradley Beal - 19 pkt. Po 18 dołożyli Markieff Morris i rezerwowy Kelly Oubre Jr.

Wizards w tabeli Konferencji Wschodniej zajmują piąte miejsce a kolejny mecz rozegrają w poniedziałek, kiedy we własnej hali zmierzą się z Sacramento Kings (3-9). 29 października na wyjeździe gładko pokonali "Królów" 110:83. W zestawieniu prowadzą Boston Celtics (11-2), którzy w sobotę odpoczywali.

Konferencji Zachodniej z bilansem 10-3 przewodzą Golden State Warriors i Houston Rockets. Minionej nocy broniący tytułu "Wojownicy" u siebie nie dali żadnych szans drużynie Philadelphia 76ers. Wygrali 135:114, a najwięcej punktów - 29 - zdobył dla nich Kevin Durant. Klay Thompson dodał 23 pkt, a Stephen Curry 22.

Reklama

"Warriors posiadają taki potencjał w ofensywie, że po prostu nie masz najmniejszego marginesu błędu" - podkreślił trener gości Brett Brown.

Rockets natomiast, także we własnej hali, pokonali Memphis Grizzlies 111:96. Teksańczyków do zwycięstwa tradycyjnie poprowadził James Harden. Słynny brodacz na swoim koncie zapisał 38 pkt i osiem asyst.

Mając 20 lat i 15 dni Lonzo Ball został w sobotę najmłodszym koszykarzem w NBA, któremu udało się uzyskać tzw. triple-double. Dorobek rozgrywającego Los Angeles Lakers to 19 pkt, 13 asyst i 12 zbiórek. Jego zespół przegrał jednak na wyjeździe z Milwaukee Bucks 90:98. W ekipie "Kozłów" prym wiódł Grek Giannis Antetokounmpo - 33 pkt i 15 zbiórek.

Ball tym samym poprawił osiągnięcie LeBrona Jamesa. On pierwszym triple-double mógł się pochwalić w wieku 20 lat i 20 dni.