Sama w sobie porażka Warriors nie jest wielką niespodzianką, ale fakt, że ulegli mimo prowadzenia w trzeciej kwarcie różnicą 17 punktów, już tak. Od sezonu 2014/15, kiedy ich trenerem został Steve Kerr, "Wojownicy" zwycięsko zakończyli wcześniej wszystkie 77 meczów wyjazdowych, w trakcie których wygrywali co najmniej 15 punktami.
"Rywale po prostu byli sprytniejsi i grali twardziej" - podkreślił Kerr.
"Mimo kiepskiej skuteczności długo kontrolowaliśmy przebieg gry. Później jednak zaczęliśmy zawodzić jeszcze w obronie" - dodał rozgrywający Warriors Stephen Curry.
Curry trafił tylko trzy z 14 rzutów z gry, a Celtics udało się jeszcze zneutralizować jego partnera na obwodzie Klaya Thompsona. On miał jedynie pięć trafień na 18. W obliczu ich problemów 24 punkty Kevina Duranta okazały się niewystarczające.
Gospodarze również mieli problem ze skutecznością (32,9 procent), a ich nieoczekiwanym bohaterem został Jaylen Brown. 21-latek zdobył 22 punkty. Kyrie Irving dołożył 16, z czego 11 w ostatniej kwarcie.
W Konferencji Wschodniej za plecami Celtics są Detroit Pistons (10-4), a na trzeciej pozycji sklasyfikowano drużynę Marcina Gortata - Washington Wizards (9-5).
Warriors (11-4) na Zachodzie zajmują drugie miejsce. Prowadzi ekipa Houston Rockets (12-4), która w drugim czwartkowym meczu rozbiła na wyjeździe Phoenix Suns 142:116. Goście w pierwszej połowie zdobyli aż 90 punktów, co jest wyrównaniem drugiego najlepszego wyniku w historii NBA. Rekordzistami pozostają... Suns. 27 lat temu "Słońca" w starciu z Denver Nuggets po dwóch kwartach miały na koncie 107 punktów.
Teraz drużyna z Arizony jest jedną z najsłabszych w lidze. Gospodarze przede wszystkim nie potrafili zatrzymać Jamesa Hardena. Słynny brodacz, który ze średnią 30,7 pkt przewodzi klasyfikacji strzelców, uzyskał aż 48 pkt. Dla pokonanych najwięcej punktów - 23 - zdobył rezerwowy Troy Daniels.