Gortat na parkiecie przebywał 37 minut i trafił wszystkie cztery rzuty z gry. Jego dorobek uzupełniają trzy asysty oraz dwa bloki. Miał także jedną stratę i popełnił trzy faule.

Reklama

Polski środkowy nie był w stanie zatrzymać występującego na tej samej pozycji w ekipie Hornets Dwighta Howarda. Gortat karierę w NBA zaczynał od bycia jego zmiennikiem, kiedy obaj grali w Orlando Magic, a w środę znów dostał lekcję od ośmiokrotnego uczestnika Meczu Gwiazd. Howard zdobył 26 punktów trafiając 10 z 13 rzutów z gry. Do tego miał 13 zbiórek, w tym pięć od atakowanym koszem.

Mecz był bardzo wyrównany, ale kiedy na 3.32 min przed końcem czwartej kwarty Wizards prowadzili dziewięcioma punktami, wydawało się, że goście odniosą zwycięstwo. Od tego momentu "Czarodzieje" trafili jednak jeszcze tylko jeden rzut z gry, a gospodarze do remisu doprowadzili, gdy na zegarze pozostawały 0,2 s.

W dogrywce "Szerszenie" szybko przejęły inicjatywę. Oprócz Howarda bardzo dobrze w ich szeregach grali Kemba Walker i rezerwowy Jeremy Lamb; obaj zdobyli po 24 pkt. Wśród pokonanych najlepszy był John Wall - 31 pkt i 11 asyst.

"Mieliśmy ten mecz wygrany, ale rywale nie przestali walczyć. Należy im się za to uznanie. Nie poddali się i zabrali nam zwycięstwo" - powiedział Wall.

Wizards w tabeli Konferencji Wschodniej zajmują siódme miejsce. Kolejny mecz rozegrają w sobotę, we własnej hali z Portland Trail Blazers, którzy również mają bilans 10-8. Liderem niezmiennie są koszykarze Boston Celtics (16-3), którzy po 16 zwycięstwach z rzędu zostali pokonani.

Celtics na wyjeździe nie sprostali Miami Heat i ulegli 98:104. Gościom od początku mecz się nie układał i ich strata w pewnym momencie wynosiła już 18 punktów. W ostatniej kwarcie rzucili się do jej odrabiania, zmniejszyli do zaledwie jednego "oczka", ale na więcej nie było ich stać.

Reklama

"Prawda jest taka, że ta seria wyglądała bardziej imponująco niż stojąca za nią nasza gra" - ocenił trener Celtics Brad Stevens.

Heat do zwycięstwa poprowadzili Słoweniec Goran Dragic i Dion Waiters, którzy zdobyli odpowiednio 27 i 26 pkt. Dla bostończyków 23 pkt uzyskał Kyrie Irving.

Na Zachodzie z bilansem 14-4 przewodzą koszykarze Houston Rockets, którzy minionej nocy rozbili we własnej hali Denver Nuggets 125:95. W zespole z Teksasu 23 pkt i 12 asyst miał Chris Paul.

Drugie miejsce zajmują Golden State Warriors (13-5). Obrońcy tytułu na wyjeździe ulegli ekipie Oklahoma City Thunder 91:108. "Wojownicy" przede wszystkim nie potrafili zneutralizować Russella Westbrooka. Dorobek 29-letniego rozgrywającego to 34 pkt, 10 zbiórek i dziewięć asyst, a odpowiednio wsparcie zapewnili mu ściągnięci przed tym sezonem Carmelo Anthony (22 pkt) i Paul George (20 pkt).

Dla Warriors 24 pkt zdobył Stephen Curry, a 21 Kevin Durant. Obaj jednak popełnili też łącznie aż 10 strat.

Coraz lepiej wygląda gra finalistów poprzednich rozgrywek - Cleveland Cavaliers. Zespół odniósł szóste zwycięstwo z rzędu i z bilansem 11-7 przesunął się na czwarte miejsce na Wschodzie.

W środę we własnej hali Cavaliers pokonali Brooklyn Nets 119:109, a tradycyjnie prym w ich szeregach wiódł LeBron James. Nie przeszkodził mu nawet uraz doznany w trzeciej części gry. Po przypadkowym zderzeniu z rywalem rozcięciu uległ łuk brwiowy Jamesa. W szatni założono mu szwy, wrócił do gry i zadbał o zwycięstwo. Zdobył 33 pkt z czego aż 23 w ostatniej kwarcie.