Lider i najsłynniejszy zawodnik Warriors pozostawał bez skutecznej "trójki" w meczu z Nuggets prawie 36 minut, nie trafiając do tego czasu siedmiu prób. W końcu udało mu się wykonać historyczny rzut - na 5,3 sekundy przed końcem trzeciej kwarty. Natomiast w ostatniej kwarcie oddał jeszcze cztery celne "trójki".

Reklama

Barton bohaterem

Łącznie Curry zdobył dla gospodarzy 23 punkty, choć w pierwszej połowie... tylko dwa.

Spotkanie miało ciekawy przebieg. Po pierwszej kwarcie "Wojownicy" przegrywali 16:31 (wówczas żadnego punkty Curry'ego), a po drugiej - aż 36:60.

Od tego czasu Warriors zaczęli pościg, ostatecznie jednak ulegli różnicą trzech punktów. Jednym z bohaterów Nuggets okazał się Will Barton - zdobył 21 punktów, z czego cztery w ostatnich 44 sekundach. Nikola Jokic dodał 22 punkty i 18 zbiórek.

Reklama

Rywale byli w natarciu od początku. My wspaniale wróciliśmy do walki w drugiej połowie, daliśmy sobie wówczas szansę. Jestem dumny z zawodników za ten wysiłek, ale oczywiście musimy grać lepiej - przyznał trener Warriors Steve Kerr.

Mimo porażki jego zespół wciąż prowadzi w Pacific Division (i całej lidze NBA), z bilansem 27 zwycięstw i siedmiu porażek. Denver zajmuje drugą pozycję w Northwest Division (17-16).

Triple-double Embiida

Trzeci z czterech ostatnich meczów wygrali wiceliderzy Atlantic Division - koszykarze Philadelphia 76ers (bilans 18-16). Tym razem pokonali na wyjeździe ostatni w tabeli tej dywizji zespół Toronto Raptors 114:109.

Największa w tym zasługa Joela Embiida i Tobiasa Harrisa, który zaliczył tzw. triple-double. Kameruńczyk zdobył dla gości 36 punktów i miał 11 zbiórek. Natomiast liczby Harrisa to 19 punktów, 10 asyst (najwięcej w jego karierze) oraz 12 zbiórek.

W ekipie Raptors po 28 punktów zdobyli Pascal Siakam i Chris Boucher.

Oba zespoły wystąpiły bez kilku zawodników (więcej absencji w Toronto) objętych protokołem zdrowotnym.