W starciu będącym powtórką ostatniego finału grające w Milwaukee bez swoich liderów - umieszczonego na tzw. liście sanitarnej Devina Bookera i kontuzjowanego Chrisa Paula - "Słońca" dzielnie stawiały opór coraz lepiej radzącym sobie "Kozłom".

Reklama

Goście w drugiej kwarcie dwukrotnie prowadzili różnicą 10 punktów, w trzeciej na krótko stracili przewagę, ale w czwartej długo również byli równorzędnym rywalem dla rozpędzającej się ekipy z Milwaukee. Jeszcze dwie i pół minuty przed końcem różnica wynosiła dwa punkty, ale decydujące fragmenty należały już do miejscowych, którzy skutecznie na punkty zamieniali rzuty wolne.

Wygraną gospodarzy przypieczętował celną "trójką" Khris Middleton, który uzyskał łącznie 44 punkty, z czego 16 w ostatniej kwarcie. Ta część gry była popisem jego i Jrue Holidaya, który zdobył w niej 17 "oczek", a dorobek całego zespołu to 41.

Kochamy taki rodzaj spotkań. Wydaje się, że mamy to "coś", żeby wygrywać właśnie takie bitwy. Tym bardziej, że rywale spisywali się naprawdę znakomicie - ocenił Holiday.

Poprzednia wizyta drużyny z Arizony w Milwaukee to był szósty mecz finału, który przypieczętował pierwszy od 50 lat tytuł "Kozłów". Wtedy 50 punktów zdobył Giannis Antetokounmpo. Teraz Grek miał kłopoty z faulami, spędził na parkiecie tylko 31 minut, ale wniósł do zespołu 19 punktów, 13 zbiórek i sześć asyst.

To był jeden z meczów, na którego wygraniu zależało nam szczególnie. Jestem rozczarowany końcówką w naszym wykonaniu i końcowym wynikiem - przyznał Jae Crowder, zdobywca 19 punktów dla Suns. Najskuteczniejszy w ich szeregach był środkowy Deandre Ayton - 30 pkt.

Suns z bilansem 51-13 wciąż pozostają najlepszą drużyną rozgrywek. Bucks (40-25) po czwartym z rzędu zwycięstwie awansowali na trzecią pozycję za Wschodzie, za Miami Heat (43-22) i Philadelphia 76ers (39-24).

Coraz lepiej radzą sobie ostatnio "Celtowie" z Bostonu. W niedzielę pokonali na własnym parkiecie Brooklyn Nets 126:120. Gospodarze szalę na swoją stronę przechylili w ostatniej kwarcie, wygranej 37:30.

Reklama

Mecz był popisem Jaysona Tatuma, który zdobył 54 punkty. Pojedynki ze świetnymi rywalami go napędzają - ocenił trener gospodarzy Ime Udoka.

A po drugiej stronie boiska był m.in. Kevin Durant. Gwiazdor Nets w drugim występie po kontuzji i ponadmiesięcznej przerwie uzbierał 37 "oczek" i został 23. w historii NBA koszykarzem, który osiągnął granicę 25 tys. punktów.

Celtics, którzy mają w dorobku 39 zwycięstw i 27 porażek, są na piątej pozycji na Wschodzie. Nets, uważani przed sezonem za jednych z faworytów, którzy jednak ze względu na rozmaite perturbacje od pewnego czasu wyraźnie zawodzą, z bilansem 32-33 plasują się na dziewiątym miejscu i wszystko wskazuje na to, że o występ w play off będą musieli powalczyć w barażu.