Miniona noc w Mimai była niesamowita. Na pięć minut przed końcową syreną "Celtowie" prowadzili różnicą dziesięciu punktów i byli w doskonałej sytuacji, by doprowadzić do meczu numer siedem. Sprawy w swoje ręce wziął jednak Jimmy Butler, który wcześniej miał sporo problemów z odnalezieniem odpowiedniego rytmu, ale w kluczowym momencie nie zawiódł i na trzy sekundy przed końcem wyprowadził Miami Heat na prowadzenie. Po prostu bezbłędnie wykonał trzy rzuty wolne.

Reklama

Goście nie powiedzieli jednak ostatniego słowa i po trafieniu na równi z końcową syreną to oni cieszyli się ze zwycięstwa, a tym samym przedłużyli swoje szanse na grę wielkim finale. Ostatnim, który miał kontakt z piłką był White, chwilę wcześniej na desperacki rzut zdecydował się Marcus Smart. White zebrał piłkę odbitą od obręczy i umieścił ją w koszu.

Boston Celtics mogą stać się pierwszym zespołem w historii NBA, który odrobił stratę 0-3 w serii play off i pomimo tak niekorzystnej sytuacji awansował do kolejnej rundy. W przeszłości tylko trzy zespoły zdołały doprowadzić do meczu numer 7 w podobnej sytuacji, ale za każdym razem przegrywały.

Reklama

Jestem po prostu szczęśliwy, że wygraliśmy – mówił po meczu autor zwycięskiego rzutu White. Jesteśmy twardą grupą, wspieramy się w trudnych chwilach, walczymy za siebie, ale robota nie jest jeszcze skończona – dodał.

Jayson Tatum okazał się najskuteczniejszym graczem zespołu Bostonu, choć nie trafił ani jednego z ośmiu rzutów zza linii 7,24 m (31 punktów, 11 zbiórek, 5 asyst, 2 bloki). Podwójną zdobyczą popisał się również Jaylen Brown (26 punktów, 10 zbiórek). Smart dodał 21 „oczek”, a White 11.

W przeciwnej ekipie aż trzech zawodników zakończyło mecz z double-double: Butler (24 pkt, 11 zb.), Caleb Martin (21 pkt, 15 zb.) oraz Bam Adebayo (11 pkt, 13 zb.).

Na zwycięzcę tej pary czeka zespół Denver Nuggets, którzy po raz pierwszy zagrają w wielkim finale ligi NBA.