Gospodarze opierali grę na liderze teamu, Howardzie, a Lakersi ciężar zdobywania punktów zrzucili na Kobe Bryanta. Po pierwszej kwarcie czterema punktami prowadzili Lakersi (31:27), od drugiej kwarty gra zespołowa Magików zaczęła przynosić efekty. Orlando odrobiło straty i do przerwy prowadziło 59:54. Dopiero w ostatniej części gry zrobiło się gorąco, a wynik niemal do końca był niepewny.

Szczęście sprzyjało jednak Magic. Kolejny mecz finałowy odbędzie się również w Orlando w nocy z czwartku na piątek.

Reklama