"Niestety, po mityngu w Gateshead (31.08) przeziębiłem się, musiałem trzy dni spędzić w łóżku i nagle z poziomu 48,80 spadłem na 49,90 i się z tego już nie wydostałem" - powiedział zawodnik Warszawianki.
Największym jednak problemem w Stuttgarcie był fakt, że nie doleciał mu bagaż.
"W piątek martwiłem się tym, że nie mam przysłowiowej szczoteczki do zębów. W sobotę rano zapewniano mnie, że wszystkie rzeczy zostaną mi dostarczone. Na rozgrzewce dowiedziałem się, że jednak będę musiał sobie jakoś inaczej poradzić. Zastanawiałem się, czy nie zrezygnować ze startu, ale w końcu pożyczyłem buty od wolontariusza, a organizatorzy dali mi kolce. Najpierw takie do biegów przełajowych, potem na szczęście znalazły się odpowiednie dla mnie" - opowiadał Plawgo.